Graczom z Sopotu nie pomogła obecność na trybunach głównego sponsora klubu Ryszarda Krauzego, który zapewne był przygotowany do świętowania w sobotę piątego kolejnego mistrzostwa Prokomu.
Bankiet trzeba przełożyć i teraz nie wiadomo, kto będzie go organizował, gdyż trener Turowa Saso Filipovski znalazł jednak jeszcze jeden sposób na pokonanie utytułowanych rywali. Do dobrej obrony, znaku firmowego swojego zespołu, dołączył tym razem aktywność i skuteczność w ataku Andresa Rodrigueza (21 pkt) i Dragisy Drobnjaka (19). W ostatnich meczach koszykarze z Sopotu celowo zostawiali tych zawodników na wolnych pozycjach, uznając, że są nieskuteczni w rzutach z dystansu. Prokom skupiał się na pilnowaniu Davida Logana, Thomasa Kelatiego i Roberta Witki.
Tymczasem Rodriguez, który w pięciu poprzednich meczach trafił zaledwie 4 z 21 rzutów za trzy punkty, teraz miał 50-procentową skuteczność z dystansu (3/6), potrafił też zdobywać punkty spod kosza, miał 5 zbiórek i 5 asyst.
Kluczowym momentem meczu, w którym od początku prowadził Turów, był fragment między 33. a 37. minutą. Wówczas do remisu 55:55 doprowadził Filip Dylewicz, ale w kolejnych akcjach gospodarze nie potrafili zdobyć punktu i na 3.21 min przed końcem przegrywali już 55:64. Na nic zdał się zryw mistrzów Polski i faulowanie rywali. W decydujących akcjach zabrakło im skuteczności.
Siódmy mecz finału odbędzie się w środę w Zgorzelcu.