Do zakończenia rundy zasadniczej rozgrywek coraz bliżej, pora na zajmowanie w tabeli miejsc odpowiadających potencjałowi drużyn, a tymczasem obydwaj finaliści wcale nie muszą się znaleźć w pierwszej czwórce zwolnionej z udziału w dodatkowej rywalizacji o prawo gry o mistrzostwo Polski i czekającej na ćwierćfinałowych przeciwników w play-off.
O ile zespół z Sopotu, prowadzący w tabeli po 19 kolejkach z trzema tylko porażkami, o premiowaną lokatę powinien być spokojny, o tyle drużyna ze Zgorzelca zajmująca piąte miejsce (10 zwycięstw – 6 porażek) już nie.Pierwszy mecz tych drużyn w piątej kolejce rozgrywek w pokazowym stylu wygrał Turów 80:59.
Ale to był wówczas inny zespół, w innej sytuacji niż dziś. Wtedy wydawało się, że młody słoweński trener 34-letni Saso Filipovski przygotował drużynę do kolejnych podbojów. W minionym sezonie Turów jako pierwszy klub z Polski awansował do czołowej ósemki rozgrywek o Puchar ULEB i wystąpił w Turynie w turnieju Final Eight.
Początek nowego, mimo sporych zmian kadrowych (odejście Davida Logana, Thomasa Kelatiego, który dziś jest podstawowym graczem czołowego hiszpańskiego klubu Unicaja Malaga, Andresa Rodrigueza i Dragisy Drobnjaka), był dla koszykarzy ze Zgorzelca bardzo udany.
W lidze zdeklasowali Prokom, wygrali sześć z pierwszych siedmiu spotkań, a na inaugurację rozgrywek o Puchar Europy (dawny Puchar ULEB) pokonali w Bambergu dwukrotnego mistrza Niemiec Brose Basket aż 69:39, ustanawiając rekord całych rozgrywek po względem liczby punktów, jaką drużyna pozwoliła zdobyć rywalowi w meczu wyjazdowym.