Drużyna Polaka ma 49 zwycięstw i 17 porażek, zbliżyła się do broniących mistrzowskiego tytułu Boston Celtics (50-17), a we wtorek gra na wyjeździe z liderami Konferencji Wschodniej Cleveland Cavaliers.
13 grudnia ub. roku w meczu z Utah Jazz w Salt Lake City Marcin Gortat zadebiutował w pierwszej piątce Orlando, gdyż urazu kolana doznał lider zespołu Dwight Howard. Polski środkowy grał wówczas aż 30 minut, co pozostaje jego rekordem, jeśli chodzi o czas przebywania na parkiecie, miał pięć bloków (również rekord kariery), a także cztery punkty i cztery zbiórki.
W niedzielę grał o wiele krócej - w sumie 12 minut i 39 sekund w drugiej i czwartej kwarcie, ale w tym czasie zdobył 8 punktów (3/7 za dwa, 2/2 z wolnych) i miał 8 zbiórek (po 4 w ataku i obronie). Jego statystyki uzupełnia jedna strata, dwa faule, oraz bloki pod obydwoma koszami - gdy sam został powstrzymany przez Paula Millsapa oraz gdy w ostatniej w meczu akcji gości zablokował rzut Ronniego Price’a. W sumie dobry występ Gortata, podwyższający jego statystyki z całego sezonu do 3,5 pkt i 4,2 zbiórek w 47 spotkaniach.
Polak grałby pewnie jeszcze dłużej, gdyby nie znakomita forma Howarda. Słynny Superman już w pierwszej kwarcie uzyskał double-double (12 pkt, 11 zb.), a cały mecz kończył z dorobkiem 28 pkt, 20 zbiórek i 3 bloków. To jego 52. double-double w sezonie, więcej ma tylko David Lee z New York Knicks - 54.
„Howard był rewelacyjny. To zawodnik, którego wciąż się nie docenia, gdy mowa o nagrodzie dla najbardziej wartościowego zawodnika sezonu. Dzisiaj rządził pod koszami jak chciał”, mówił o nim najlepszy strzelec Utah Carlos Boozer (23 pkt, 13 zb.), który grał razem ze środkowym Orlando w złotej drużynie USA na igrzyskach w Pekinie.