Drugi w historii klubu z Florydy awans do wielkiego finału i pierwszy występ Polaka w rywalizacji o najwyższą stawkę w NBA wciąż jest na wyciągnięcie ręki. Magic, z Marcinem Gortatem w składzie, muszą jednak wygrać jeszcze jedno spotkanie.

W nocy z soboty na niedzielę w Orlando odbędzie się szósty mecz (2.30, transmisja na żywo w Orange Sport). Spotkanie w Cleveland było ostatnią szansą dla Cavaliers i najlepszy zespół sezonu zasadniczego wykorzystał ją. Uniknął przedwczesnego wyeliminowania dzięki swemu liderowi LeBronowi Jamesowi (37 pkt., 14 zbiórek, 12 asyst – czwarta w karierze triple-double w play-off), którego tym razem mocno wsparli partnerzy. Mo Williams zdobył 24 pkt (miał sześć celnych rzutów za trzy na dziewięć prób), Zydrunas Ilgauskas 16, rezerwowy Daniel Gibson 11.

Już po dziewięciu minutach Magic przegrywali 10:32, ale jeszcze do przerwy odrobili straty, a na początku drugiej połowy, dzięki akcjom najskuteczniejszych w zespole Hedo Turkoglu (29 pkt) i Dwighta Howarda (24, 10 zb.), prowadzili 64:56. Po trzech kwartach było 79:78 dla Orlando, ale w czwartej zaczęła się szarża Cavaliers. Poprowadził ją James, który w 12 ostatnich minutach sam zdobył 17 punktów, a pierwsze 29 punktów w tej kwarcie było efektem jego rzutów lub podań do kolegów.

– Intensywność jego gry i pasja są nie z tego świata – mówił po meczu Daniel Gibson. Po akcjach Jamesa piąty i szósty faul popełnił Howard i musiał opuścić boisko na 2.21 min przed końcem, co drużynie Orlando odebrało resztki nadziei.

Marcin Gortat grał 11 minut, zdobył jeden punkt (0/1 za dwa, 1/2 z wolnych), miał cztery zbiórki, dwa bloki – najwięcej w zespole, m.in. na LeBronie Jamesie – i trzy razy faulował.