Wyśpiewane zwycięstwo Orlando

Koszykarze Orlando Magic pokonali na własnym parkiecie 108:104 Los Angeles Lakers w trzecim meczu finału koszykarskiej ligi NBA, odnosząc pierwsze zwycięstwo w serii.

Aktualizacja: 10.06.2009 10:19 Publikacja: 10.06.2009 09:14

Z piłką Kobe Bryant

Z piłką Kobe Bryant

Foto: AFP

Na pierwsze w historii klubu z Florydy zwycięstwo w finale NBA koszykarze trenera Stana Van Gundy'ego w pełni zasłużyli. Prowadzili przez większość meczu, w tym całą drugą połowę, w końcówce wytrzymali presję rywali,którzy w pewnym momencie zdołali doprowadzić do remisu. Magic byli skuteczniejsi i grali bardziej zespołowo, w całym spotkaniu trafili 62,5procent rzutów z gry (40/64), co jest rekordem finału - Lakers 51,3(40/78), mieli 23 asysty - rywale 16 oraz 29 zbiórek, podczas gdy LA 27.

Siłą Orlando była tym razem wysoka dyspozycja wszystkich podstawowych graczy. Dwight Howard i Rashard Lewis zdobyli po 21 punktów, Rafer Alston20, a Hedo Turkogklu i rezerwowy Mickael Pietrus po 18, co dla tego drugiego jest rekordem kariery w play-off. Howard miał ponadto 14 zbióreki 2 bloki, Lewis - 5 zbiórek i 5 asyst, Alston - 4 asysty, Turkoglu 6zbiórek i 7 asyst, Pietrus - 3 przechwyty.W zespole Lakers tradycyjnie najskuteczniejsi byli Kobe Bryant (31 pkt, 3zb., 8 asyst, ale także 4 straty) i Pau Gasol (23 pkt, 2 bloki, ale tylko 3 zbiórki). Tym razem nie mieli oni jednak wystarczającego wsparcia u pozostałych kolegów. Zwłaszcza, że Bryant, dobrze pilnowany przez Courtneya Lee, rozegrał słabszy mecz: trafił tylko 11 z 25 rzutów z gry, 5z 10 wolnych, miał 4 straty, w tym te w kluczowych ostatnich sekundach meczu.

Marcin Gortat, jedyny Polak w NBA, tym razem wniósł najmniejszy wkład w zwycięstwo spośród zawodników Orlando, którzy pojawili się na parkiecie. W swoim 99. meczu w lidze grał 4 minuty i 42 sekundy, przy jedynej próbie rzutu został pod koszem zablokowany przez Lamara Odoma, popełnił faul na Gasolu i sam w obronie wymusił przewinienie Luke'a Waltona. Najważniejsze jest jednak historyczne zwycięstwo Magic w finale, przedłużające serię o co najmniej dwa spotkania.

Wtorkowy mecz w hali Amway Arena rozgrywano w okrągłą rocznicę ostatniego finałowego spotkania rozegranego przez zespół z Florydy przed własną publicznością. 9 czerwca 1995 roku Magic przegrali drugi mecz z Houston Rockets, potem dwa na wyjeździe i na kolejny finał u siebie czekali 14lat.

Po dwóch niedawnych porażkach w Los Angeles Orlando miało już bilans 0-6 w meczach finałowych. Gorszy w całej lidze mają tylko Baltimore Bullets,którzy swego czasu schodzili z parkietu pokonani w 9 kolejnych spotkaniach o najwyższą stawkę.

Czarna seria Magic skończyła się we wtorek.Organizatorzy meczu zrobili wszystko, by tak się stało. Amerykańskiego hymnu przed meczem nie mógł w związku z tym śpiewać nikt inny jak Maria Gina Incandela.U tej siedmioletniej dziś dziewczynki w wieku dwóch lat stwierdzono objawy autyzmu, rok później miała jeszcze trudności z wymawianiem pojedynczych słów. Bała się miejsc wypełnionych ludźmi, nie lubiła głośnych placów zabaw. A teraz staje przed kilkunastoma tysiącami kibiców, przed kamerami telewizji i mocnym głosem wzrusza wszystkich, którzy jej słuchają. Do wtorku Magic wygrali w tym sezonie wszystkie sześć spotkań w Amway Arena przed którymi występowała Gina. Teraz też wyśpiewała zwycięstwo.

Na parkiecie wywalczyli je sami gracze Orlando. Od początku mecz był bardzo wyrównany. Od początku dobrze w ekipie gospodarzy grał Rafer Alston. Rozgrywający Magic, który w pierwszych dwóch meczach zdobył tylko6 i 4 punkty, już w pierwszej kwarcie miał ich 11 z 27 uzyskanych przez zespół. Jakby chciał udowodnić Stanowi Van Gundy'emu, że to on jest w dalszym ciągu pierwszym graczem w drużynie na tej pozycji, a nie Jameer Nelson, któremu, po czteromiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją barku, trener nieco na siłę dawał zbyt wiele minut gry w meczach w Los Angeles.W zespole rywali znakomicie rozpoczął mecz Kobe Bryant, zdobywając w pierwszych 12 minutach 17 z 31 punktów Lakers.Goście prowadzili 19:14 i21:16 w połowie pierwszej kwarty, 36:31 i 41:36 na początku drugiej, ale na wyższą niż pięciopunktową przewagę gracze Orlando nie pozwolili.

Bryant nie był już tak skuteczny w tej części gry, a gospodarze wprost przeciwnie.Do przerwy trafiali z niesamowitą 75-procentową skutecznością z gry(24/32) - kolejny rekord finału NBA. Lakers mieli 53,7 proc. (22/41). Ostatnie akcje przed przerwą, gdy najpierw za trzy rzucił Lewis, a pod drugim koszem Howard zablokował Bryanta, by po chwili wykorzystać obydwa wolne, dały gospodarzom prowadzenie do przerwy 59:54, gdyż w ostatniej akcji Kobe znów nie trafił.

Tego prowadzenia Magic już nie oddali. Wykorzystując wszystkie swoje atuty - rzuty z dystansu, dogrywanie pod kosz do Howarda, mocną obronę, szybkie podania, na niespełna 8 minut przed końcem meczu uzyskali najwyższe prowadzenie (91:82), ale emocje dopiero się zaczynały.Rywale nie poddawali się. Po rzutach Lamara Odoma, Bryanta i Gasola doprowadzili do remisu 99:99 na 2.41 przed końcową syreną. W kolejnej akcji Magic Pietrus dobił niecelny rzut Turkoglu, Bryant nie trafił z dystansu, a Alston jednego wolnego i było 102:99. Odpowiedział Gasol -102:101 i półtorej minuty do końca. Teraz za trzy trafia Lewis, alesędziowie odejmują punkt, bo minimalnie nadepnął na linię: 104:101 iminuta do końca. Faulowany Bryant trafia tylko jeden wolny: 104:102.

Atakuje Orlando, ale Gasol blokuje Lewisa. Za chwilę traci piłkę Bryant,próbujący minąć Howarda i Pietrusa - ten drugi zdobywa dwa punkty z wolnych: 106:102 na 28.7 sek. do końca. Kobe znów nie trafia z dystansu,kolejne trzypunktowe rzuty rozpaczy pudłują Bryant, Trevor Ariza i Derek Fisher. Na pół sekundy przed końcem Kobe zbiera i dobija po niecelnym rzucie tego ostatniego: 106:104. Wynik meczu ustala wolnymi Lewis na 0.2sek. przed końcem. 108:104.

Orlando Magic po przegraniu dwóch pierwszych spotkań doprowadzili do stanu1-2 i wciąż walczą o tytuł. Tylko trzy zespoły zdobyły mistrzostwo,przegrywając w finale 0-2. Ostatnio Miami Heat w 2006 roku. Stan Van Gundy rozpoczął tamten sezon jako główny szkoleniowiec Miami, a w finale był asystentem Pata Rileya. Heat przegrali wtedy dwa pierwsze mecze z Dallas Mavericks, przegrywali w trzecim, ale go wygrali i potem trzy kolejne. Czy historia się powtórzy?

Czwarty mecz finałowy odbędzie się w nocy z czwartku na piątek w Orlando.

Transmisja na żywo w Canal+ Sport o 3.00 czasu polskiego.

[ramka][b]Orlando Magic - Los Angeles Lakers 108:104 (27:31, 32:23, 22:21, 27:29).[/b]

Orlando: D. Howard 21, R. Lewis 21, R. Alston 20, H. Turkoglu 18, C. Lee 4oraz M. Pietrus 18, T. Battie 4, J. Nelson 2. M. Gortat 0. LA Lakers: K.Bryant 31, P. Gasol 23, T. Ariza 13. D. Fisher 9, A. Bynum 4 oraz L. Odom11, D. Farmar 11, L. Walton 2, S. Vujacic 0, D. Mbenga 0.

Stan rywalizacji (do 4 zwycięstw) 1-2.[/ramka]

Koszykówka
Eurobaskiet 2025. Mural w Katowicach czeka na medal
Koszykówka
Kiedy do gry wróci Jeremy Sochan? „Jestem coraz silniejszy”
Koszykówka
Prezes Polskiego Związku Koszykówki: Nie planuję rewolucji
Koszykówka
Wybory w USA. Czy LeBron James wie, że republikanie też kupują buty?
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Koszykówka
Radosław Piesiewicz ma następcę. Zmiana władzy na czele PZKosz
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń