Gdy na swoim poziomie grają gwiazdorzy Asseco Qyntel Woods (19 punktów, 9 zbiórek, 8 asyst) i David Logan (19 pkt, 5 zb., 6 as.), a swoje robią ich koledzy z drużyny, nie ma silnych na drużynę z Gdyni.
Siedmiopunktowa różnica nie oddaje łatwości, z jaką mistrzowie Polski wygrali to spotkanie. Tylko pierwsza kwarta była wyrównana. W jej połowie Anwil prowadził nawet 12:8. W drugiej, gdy w zespole gości odpoczywał jego lider Krzysztof Szubarga, gospodarze powiększyli przewagę do dziesięciu punktów. Nie bez udziału trenera Igora Griszczuka - za jego przewinienie techniczne Anwil został ukarany rzutami wolnymi, które wykorzystał Daniel Ewing.
Kluczowy dla losów meczu był początek trzeciej kwarty, gdy koszykarze Asseco zdobyli 19 punktów, a stracili tylko jeden, by w 26. minucie prowadzić 67:39. W tym okresie często przerywali akcje gości, przechwytując piłkę podawaną w poprzek boiska (w całym meczu Anwil miał aż 19 strat, a Asseco - 14). Ataki gdynian kończyli m.in. Logan, Jan-Hendrik Jagla i Adam Łapeta - ten ostatni efektownymi wsadami piłki do kosza po asystach Woodsa.
Wysokie prowadzenie osłabiło koncentrację w ekipie trenera Tomasa Pacesasa, a charakter pokazał z kolei zespół Anwilu, w którym swój koncert kontynuował Szubarga. Rozgrywający reprezentacji Polski zdobył 17 punktów, miał 11 asyst i żadnej straty. Przewaga Asseco malała aż do stanu 89:84 po rzutach wolnych Kamila Chanasa na 78 sekund przed końcem meczu. Na więcej gości nie było już stać.
„Pokazaliśmy charakter, ale byłoby zupełnie inaczej, gdybyśmy przegrywali 7-8 punktami i wtedy go zademonstrowali. Wtedy byłaby szansa na zwycięstwo. Przy tak dużej przewadze Prokomu dogonić go i przegonić jest bardzo ciężko” - mówił po meczu Szubarga.