Na 25 finałów NBA, w których po czterech meczach był remis 2-2, w 19. zwycięzca spotkania numer 5 zostawał mistrzem. Boston Celtics nigdy nie przegrali finału, w którym prowadzili 3-2.
Niedzielne zwycięstwo zawdzięczają zespołowej grze i dobrej postawie zarówno gwiazdorów, jak i rezerwowych. Szybkie i pomysłowe akcje gospodarzy oglądał z trybun najszybszy człowiek świata, jamajski sprinter Usain Bolt.
– To był nasz najlepszy występ w sezonie – mówił bohater spotkania Paul Pierce. – Jesteśmy teraz w znakomitej sytuacji. Mamy dwa mecze w Los Angeles, wystarczy nam wygrać jeden. Dla Pierce’a był to najlepszy mecz w finałowej serii. Zdobył 27 punktów, miał dwie zbiórki, dwie asysty, przechwyt i dwa bloki. Był skuteczny w decydujących fragmentach spotkania.
W zespole z Los Angeles także najlepszy mecz w finale rozegrał Kobe Bryant, ale jego 38 punktów, pięć zbiórek i cztery asysty nie pomogły. Sam nie mógł wygrać meczu, gdy obrona Celtics powstrzymała pozostałych graczy Lakers. – Powtarzałem tylko swoim zawodnikom: niech Kobe rzuca. Nie bójcie się. Jeśli trafia, zdobywa tylko dwa, a nie dziesięć punktów. Przypilnujcie innych – opowiadał po meczu trener Celtics Doc Rivers.
Lakers nie poddawali się, w końcówce meczu zmniejszyli straty z 12 do pięciu punktów. Kluczowa była ostatnia minuta, gdy przy prowadzeniu gospodarzy 87:82 skrzydłowy Lakers Ron Artest nie trafił żadnego z wolnych.