Drużyna Mike'a Taylora nie była faworytem grupy A. Wśród kandydatów do awansu wymieniano Słowenię, Francję i Grecję, ewentualnie Finlandię, mającą w składzie świetnego Lauriego Markkanena i kibiców za plecami. Polacy z kilkoma młodymi zawodnikami obiecywali walkę. Po cichu można było liczyć na niespodziankę i awans z czwartego miejsca.
Mimo porażek w dramatycznych okolicznościach z Finlandią i Francją, reprezentacja Polski do ostatniego meczu miała szansę na wyjście z grupy. O wszystkim zadecydowało starcie z rozbitymi psychicznie, skłóconymi Grekami, którzy też mieli na koncie tylko jedną wygraną. Zwycięzca brał wszystko, przegrany jechał do domu.