Japończycy byli znacznie lepsi od Polaków już po pierwszym skoku Naomiego Nakamury (134 m), gdyż rozpoczynający polskie skoki Piotr Żyła poleciał tylko 122 m, ale liderami zostali Słoweńcy – rewelacyjna próba Tilena Bartola oznaczała rekord Wielkiej Krokwi (144 m). Poza granicą 140 m wylądował także Niemiec Karl Geiger, było co odrabiać.
Druga seria przyniosła jeszcze słabszy skok Jakuba Wolnego (119 m), Polacy spadli z piątego na siódme miejsce, od tej pory zaczęła się mozolna wspinaczka w górę klasyfikacji. Kamil Stoch (131 m) zatrzymał spadek, Dawid Kubacki (136,5 m) podciągnął drużynę dwie pozycje wyżej.
Druga połowa konkursu wyglądała już zupełnie dobrze, Żyła (129 m) i Wolny (133,5 m) skoczyli jak należy, wobec zmiennej formy rywali Polska po sześciu seriach dotarła do drugiego miejsca. Świetne próby Stocha (137 m ) i Kubackiego (142 m) zdecydowanie oddaliły niebezpieczeństwo utraty dobrej pozycji, ale dogonić bardzo równą czwórkę Japończyków już się nie dało.
Indywidualne wyniki skoczków dały nieoficjalnie pierwsze miejsce Kubackiemu, dziesiąte Stochowi. Żyła miał 19. wynik, Wolny 20. Za liderem polskiej drużyny byli Norweg Johann Andre Forfang, Gieger, rekordzista Bartol, Rosjanin Jewgienij Klimow i trzech Japończyków, ale warto było oglądać także dziewiątego Gregora Schlierenzauera, sławny Austriak skoczył ładnie 138 i 139 m, może to sygnał, że wraca między najlepszych.
– Powinniśmy skakać tak, jak podczas treningów, to wystarczyłoby do zwycięstwa. Żyle i Wolnemu próby nie wyszły, do złych warunków doszły błędy podczas skoków. W konkursach drużynowych taka strata szybko pozbawia szans na sukces. Kto wygra w niedzielę w konkursie indywidualnym? Dawid Kubacki ma formę, ale w skokach niczego nie można być pewnym – mówił do kamer TVP Sport czeski trener Polaków Michal Doležal.