Przed rywalizacją dyskusja była gorąca, wybór Jakuba Wolnego jako czwartego do drużyny Polski wzbudził niemałe namiętności, ale skoro pozostali kandydaci też nie prezentowali na Wielkiej Krokwi formy gwarantującej silne wsparcie – pozostało wierzyć w tzw. nos trenerski Michala Doležala i przemyślenia sztabu szkoleniowego.
Okazało się, że cud się nie zdarzył, ale i nos do końca nie zawiódł. Budowane raczej z nadziei, niż z twardych faktów oczekiwania spełniły się o tyle, że Jakub Wolny raz skoczył przyzwoicie, trenerzy mówili o poprawnej pozycji najazdowej, tylko skok był nieco spóźniony. Potem było trochę gorzej, choć nie tak, żeby pisać o katastrofie.