Nowy mistrz przed Masters wyraźnie odzyskiwał formę, choć parę tygodni temu przeszedł zakażenie Covid-19. Od lat był jednak wymieniany wśród tych, którzy powinni zdobyć zieloną marynarkę na polu Augusta National – jeden z najbardziej znanych symboli sukcesu w golfie. Jednak los nie sprzyjał.
W 2019 roku zajął w Masters dzielone drugie miejsce z dwoma innymi golfistami, ale skoro wygrał wówczas Tiger Woods, to pozostałe wyniki nie budziły przesadnego zainteresowania. Tym razem, w turnieju przeniesionym z przyczny pandemii z kwietnia na listopad, było już tak, jak od dawna przewidywano.
Objął prowadzenie pierwszego dnia grając doskonałą rundę – 65 uderzeń (tak samo jak Dylan Frittelli i Paul Casey), utrzymał je po drugiej rundzie (wspólnie z Jonem Rahmem, Abrahamem Ancerem, Cameronem Smithem i Justinem Thomasem), by trzeciego dnia zacząć wielka ucieczkę.
Zakończył przedostatnią rundę z przewagą czterech uderzeń nad najbliższym rywalem. Rahm (nr 2 na świecie) i Thomas (nr 3) kilka razy zaliczyli potknięcia. Najbliżej, co nie znaczyło już, że blisko, pozostali Ancer i Smith, potem dołączył do nich Sungjae Im.
W niedzielę Johnson szedł po swoje ze spokojem i wiarą, że przewagi nie straci. Nie tylko nie stracił, ale powiększył do pięciu uderzeń nad Smithem i Imem. Rundy: 65, 70, 65 i 68 dały mu najlepszy wynik, jak w historii Masters zapisano przy nazwisku zwycięzcy: 268 uderzeń, 20 poniżej normy (par). Poprzednim rekordzistą był Tiger (-18). Także Tiger Woods zgodnie ze zwyczajem nałożył nowemu mistrzowi zieloną marynarkę na ramion w Butler Cabin.