Choć trybuny na Holmenkollen były puste, konkurs okazał się dość interesujący, nie tylko dla zwycięzców. Zwycięstwo Johanna Andre Forfanga, Roberta Johanssona, Daniela Andre Tande i Mariusa Lindvika było na pewno okazałe, Norwegowie tylko po pierwszym skoku zajmowali czwarte miejsce. Gdy objęli prowadzenie w drugiej serii, nie oddali go do końca, lecz walka indywidualna o punkty Raw Air znacznie dodała smaku rywalizacji.
Może trochę niespodziewanie mistrz kwalifikacji/pierwszego prologu Constantin Schmid pozostaje liderem turnieju, choć przewagę nad Lindvikiem i Słoweńcem Zigą Jelarem ma już tylko symboliczną. Każdy jednak widział, że Stefan Kraft, Ryoyu Kobayashi i Kamil Stoch odrobili sporo strat z piątku i obecni liderzy Raw Air już czują ich oddech na plecach.
Z polskiego punktu widzenia konkurs drużynowy wypadł nieźle, choć pierwszy, raczej nieudany skok Macieja Kota znaczył wiele – właściwie wyłączył Polaków z walki o pierwsze lub drugie miejsce. Pozostało bić się ze Słoweńcami o trzecie, zabrakło niewiele, raptem trzech punktów.
Indywidualnie zdecydowanie najwyższa notę z polskiej czwórki miał Stoch (2. wynik konkursu), potem był Kubacki (9. miejsce, rewelacyjna druga próba) i Żyła (11.). Najwyższą notę za drużynowe skoki uzyskał Forfang, ale wyprzedził Stocha i Lindvika o ułamki punktu, klasyfikacja Raw Air nadal pozostaje niezwykle wyrównana, o główne nagrody może nadal walczyć kilkunastu skoczków, a więc także przynajmniej dwóch Polaków (Stoch jest w klasyfikacji turniejowej siódmy, Żyła dziewiąty, Kubacki 18.).
Niespodzianką było dopiero szóste miejsce Austrii, ich drużynę pogrążył pierwszy fatalny skok Michaela Hayboecka, potem nie było wiele lepiej, nawet bardzo dobre skoki Krafta nie wystarczyły. Wobec drugiego miejsca równo skaczących Niemców w tabeli Pucharu Narodów nastąpiła znacząca zmiana: Austriacy spadli za reprezentrację niemiecką. Polacy pozostali na czwartej pozycji.