Piłkarskie mistrzostwa Europy przełożone na 2021 rok, igrzyska olimpijskie w Tokio – również, tenisowy Roland Garros zamiast na przełomie maja i czerwca ma być rozegrany na przełomie września i października, Wimbledon w ogóle się nie odbędzie, Giro d'Italia zostało przełożone (nie wiadomo na kiedy).
Z największych tegorocznych letnich imprez sportowych jedynie Tour de France zachował jeszcze pierwotną datę. Wyścig ma ruszyć 27 czerwca w Nicei i zakończyć się 19 lipca w Paryżu.
Wątpliwości i pytań jest jednak wiele. Pewności, że wszystko potoczy się wedle woli organizatorów, potężnej sportowej firmy Amaury Sport Organisation (ASO), nie ma.
Ostatni kolarski wyścig w tym roku zakończył się 14 marca tam, gdzie ma ruszyć „Wielka Pętla" – w Nicei. Paryż – Nicea został jednak rozegrany z silnymi sanitarnymi obostrzeniami. W jednym hotelu spały najwyżej dwie drużyny, zespoły spożywały posiłki w osobnych salach, wprowadzono całkowity zakaz kontaktu z kibicami. W końcowej fazie wyścigu, kiedy we Francji zwiększyła się liczba zakażonych, nie było już publiczności na starcie i na mecie, anulowano ostatni etap.
Trudno sobie wyobrazić, że najpiękniejsza kolarska impreza odbędzie się bez publiczności. Francuska minister sportu Roxana Maracineanu w wywiadzie dla radia France Bleu zapowiedziała, że jej resort analizuje taką możliwość. – Ekonomiczny model Tour de France nie jest uzależniony od sprzedaży biletów, ale od pieniędzy z praw telewizyjnych i transmisji. W czasie kwarantanny musimy postępować racjonalnie. Wszyscy zrozumieli, że lepiej zostać w domu i raczej śledzić widowiska w telewizji, a nie na żywo. Ostatecznie więc wyścig nie ucierpiałby na tym, bo będzie można go oglądać w telewizji – uzasadniła swój pomysł minister Maracineanu. Dodała jednak, że anulowanie wyścigu jest brane pod uwagę równie poważnie jak wyścig bez publiczności.