Tour de Ski - Przez cały rok myślę o tej górze

- Wreszcie wbiegłam tutaj na metę zadowolona - powiedziała Justyna Kowalczyk w Val di Fiemme

Aktualizacja: 05.01.2009 00:45 Publikacja: 04.01.2009 16:22

Justyna Kowalczyk

Justyna Kowalczyk

Foto: AFP

[b]RZ: Bardzo się pani bała Alpe Cermis?[/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Tak, już dwa razy było mi tu strasznie ciężko. Tym razem starałam się myśleć tylko o dobrej technice, na szczęście na prostej przed podbiegiem mogłam się trzymać Marianny Longi, a narty dzisiaj niosły mnie znakomicie. A potem ruszyłam pod górę nie za szybko, swoim tempem. Okazało się, że to było dobre tempo.

[b]Można się jakoś psychicznie do takiego wysiłku przygotować?[/b]

Ktoś może wierzyć lub nie, ale ja przez cały rok myślę o tym podbiegu. Ze strachem. Trener może potwierdzić. Co drugi dzień o nim mówię, przez cały rok. Nic nie jest tak ciężkie jak to. Nigdy tej góry nie polubię, zresztą przed startem wszystkie sobie ponarzekałyśmy.

[b]Niektórzy biegacze przygotowują się specjalnie do tego startu, ćwiczą na podobnych wzniesieniach. Pani też?[/b]

Biorę ten podbieg z marszu. Oczywiście, podczas przygotowań ćwiczymy technikę na stromych odcinkach, ale bardzo krótkich. To przecież tylko jeden bieg w sezonie. Jakby był drugi podobny, to dziękuję bardzo.

[b]Po sobotnim przedostatnim etapie nawet Virpi Kuitunen, która go wygrała, nie cieszyła się przesadnie. Wiedziała, że najtrudniejsze dopiero przed nią.[/b]

Ta wspinaczka jest tak wymagająca, że wywraca wyniki Touru. Można niemal cały cykl przebiec dobrze, a potem wszystko zepsuć. Jak w niedzielę Marit Bjoergen. Ja wreszcie wbiegłam tutaj na metę zadowolona. Dwa lata temu pobiegłam źle taktycznie, rok temu byłam przeziębiona i męczyłam się jak kot. Do trzech razy sztuka. Gdyby nie ten sprint w Czechach... Byłam w formie, trasę przygotowali znakomicie, ale jak pech to pech. Marzyło mi się podium, ale i tak się cieszę. Jestem tuż obok niego.

[b]Po sobotnim etapie lepiej było do pani nie podchodzić, dziś jest pani szczęśliwa. To już zawsze tak będzie w karierze: góra, dół, góra?[/b]

Jak w igrzyskach w Turynie. Spodziewałam się, że to w sobotę będzie dobrze, a w niedzielę nie. Wyszło na odwrót.

[b]Wyrasta pani kolejna wielka rywalka, Słowenka Petra Majdić.[/b]

Petra jest dobra, awansować z 18. miejsca przed rokiem na trzecie to jest coś. Ona może być takim wyzwaniem jak Finki, ale zobaczymy, jak długo jej forma się utrzyma. W finale opadła trochę z sił, widać że to nie jest jeszcze dyspozycja na długie biegi.

[b]Najważniejszym celem pozostają mistrzostwa świata w Libercu. Przygotowania idą zgodnie z planem?[/b]

Muszę tylko bardzo dbać o zdrowie, żeby nie zniszczyć tego, co wypracowaliśmy. To jak walczyłam na podbiegu pokazuje, że już dochodzę do tej formy, w której powinnam być na MŚ. Czekam na Liberec.

[b]Narzekacie na Tour de Ski, ale widać, że ta formuła się sprawdza. Przy trasie stały tłumy kibiców, w telewizji oglądało was ponad 100 mln widzów.[/b]

Niestety, komercyjnie bardzo się sprawdza, nic na to nie mogę poradzić. Przed startem rozmawiałam z trenerem, że za rok trzeba się będzie mocno zastanowić nad startem. W sezonie olimpijskim może lepiej byłoby się nie porywać na Alpe Cermis, ale skoro tym razem byłam czwarta, to pewnie ciężko mi będzie zrezygnować.

[b]Jakie ma pani plany na najbliższe dni?[/b]

Jadę do domu na dwa dni odpoczynku, a potem do Kanady, na próbę przedolimpijską. Tam będziemy kilka dni przed startem. Wiemy, że obsada będzie słaba, zabraknie Finek, Norweżek. Nie chcemy z tego startu rezygnować, musimy zobaczyć jak to wszystko na miejscu wygląda. Nie chcemy przeżyć takiego zdziwienia jak w Turynie, gdy nie mogliśmy uwierzyć, co się stało z trasą, którą widzieliśmy dwa lata wcześniej. Chcę wiedzieć wszystko o trasie i hotelach.

[b]Finki i Norweżki rezygnują z myślą o mistrzostwach świata?[/b]

I z obawy, że nie zdążą przejść aklimatyzacji, gdy trzeba będzie znów startować w Europie. Ja akurat z tym nie mam problemów, poza tym Kanada dobrze mi się kojarzy (Kowalczyk wygrała przed rokiem w Canmore - red.). Mam nadzieję, że tak będzie jeszcze przez co najmniej dwa lata.

[ramka][b]Opinia:

Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk[/b]

Jestem bardzo szczęśliwy. Nie przypuszczałem, że Justyna będzie aż tak mocna podczas tej wspinaczki, choć wiedziałem, że pobiegnie lepiej niż przed rokiem. Wtedy brała antybiotyki, była osłabiona, teraz nic nam nie zakłóciło planów. Szkoda tylko sprintu w Nowym Mescie, gdyby nie on, to podium w Tour de Ski byłoby realne. Po 15. miejscu w sobotę nie mieliśmy wesołych min, ale trudno było mieć do Justyny pretensje. Zmęczenie Tour de Ski dało o sobie znać, akurat wtedy wypadł dzień kryzysu. Narty miała dobrze posmarowane, ale siły brakowało. Na szczęście zakończenie było dobre, teraz będziemy już myśleć głównie o mistrzostwach świata. Na razie w tym sezonie Finki są zdecydowanie przed resztą stawki, ale zobaczymy, czy wytrzymają to tempo. Do mistrzostw świata w Libercu jeszcze ponad miesiąc.

[i]notował piw[/i][/ramka]

[b]RZ: Bardzo się pani bała Alpe Cermis?[/b]

[b]Justyna Kowalczyk:[/b] Tak, już dwa razy było mi tu strasznie ciężko. Tym razem starałam się myśleć tylko o dobrej technice, na szczęście na prostej przed podbiegiem mogłam się trzymać Marianny Longi, a narty dzisiaj niosły mnie znakomicie. A potem ruszyłam pod górę nie za szybko, swoim tempem. Okazało się, że to było dobre tempo.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
szachy
Jan-Krzysztof Duda znów zagra w Polsce. Celuje w zwycięstwo
Inne sporty
Polacy szykują się do sezonu. Wrócą na olimpijski tor
Inne sporty
Gwiazdy szachów znów w Warszawie. Zagrają Jan-Krzysztof Duda i Alireza Firouzja
kajakarstwo
Klaudia Zwolińska szykuje się do nowego sezonu. Cel to mistrzostwa świata
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Kolarstwo
Strade Bianche. Tadej Pogacar upada, ale wygrywa