Jak było dobrze, to wygrywał z łatwością. Jak się paliło, forma uciekała i trzeba było gasić pożar, wszyscy czekali na Zakopane, a Małysz niesiony dopingiem tysięcy kibiców znów zwyciężał.
Czterokrotny mistrz świata mówi otwarcie o swoich marzeniach. Na igrzyskach w Vancouver chce zdobyć złoty medal, jedyne trofeum, którego nie ma w swojej kolekcji.
Problem w tym, że igrzyska za pasem, a Małysz nie wygrywa. Skacze równo, jest dziewiąty w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale do najlepszych wciąż traci sporo. W piątek i sobotę zobaczymy, czy ta różnica się zmniejsza, czy Małysz jest w stanie wygrywać tak jak kiedyś.
Pogoda ma być piękna. Mróz, bez wiatru. Każdy z konkursów obejrzy ponad 20 tysięcy ludzi i miliony przed telewizorami, bo Małysz jeszcze się nie przejadł.
Oprócz Japończyków nie zabraknie nikogo z wielkich. Będą zwycięzcy sprzed roku, Austriacy Wolfgang Loitzl i Gregor Schlierenzauer, będzie aktualny lider PŚ Szwajcar Simon Ammann i najsławniejszy ze skaczących Finów Janne Ahonen. Najsilniejszy skład zapowiedzieli też Norwegowie. Anders Jacobsen wygrał kilka dni temu krajowe mistrzostwa przed Bjoernem Einarem Romoerenem i Johanem Remenem Evensenem. Oni mają zapewnione miejsce w ekipie olimpijskiej, ale pozostali będą walczyć w Zakopanem o dwa miejsca.