Rozstrzygnięcie rywalizacji mężczyzn przyniosły konkurencje szybkościowe w Kvitfjell. Chorwacki mistrz był w sobotę ósmy w zjeździe i to wystarczyło, by mieć ponad 500 punktów przewagi nad Didierem Cuche'em pięć zawodów przed końcem alpejskiej zimy. Zjazd wygrał Austriak Michael Walchhofer, supergigant w niedzielę Cuche, co daje Szwajcarowi duże szanse na puchar pocieszenia w tej konkurencji.
Chorwat startuje w PŚ od 1998 roku. Liczył się w rywalizacji, zwłaszcza w slalomach (11 zwycięstw), ale dopiero w finale kariery zdobył najważniejszy puchar i pogodził wielkich narciarzy z Austrii i Szwajcarii. Zwyciężył dzięki wszechstronności – do znakomitych slalomów dodał poprawione umiejętności na trasach zjazdowych. Już wcześniej zapewnił sobie także małą Kryształową Kulę w superkombinacji.
Przez lata startował w cieniu siostry Janicy, która trzy razy zwyciężała w Pucharze Świata. Siostra z ojcem Ante, który przed laty wymyślił kariery narciarskie swoich dzieci, pozostaje w zespole wspierającym Ivicę.
Także w sobotę małe święto z okazji zdobycia PŚ w slalomie obchodziła Austriaczka Marlies Schild. Tej zimy w swej specjalności nie miała konkurencji: sześć slalomów, sześć zwycięstw. Ostatnie w Szpindlerovym Młynie. Oklaskiwano tam Schild i obserwowano, co zrobią Maria Riesch i Lindsey Vonn. Niemka nie ukończyła drugiego przejazdu, Amerykanka była 16. i zmniejszyła stratę do rywalki.
Która z nich zdobędzie PŚ, nie wiadomo, co oznacza emocje podczas finałów w Lenzerheide (Szwajcaria). Pierwsze konkurencje, zjazdy kobiet i mężczyzn, zaplanowano na środę. Pożegnanie z alpejską zimą będzie trwać do niedzieli.