Austriacy zdobyli całe podium, drugi był lider Pucharu Świata Andreas Kofler, trzeci Thomas Morgenstern. Kamil Stoch – po pierwszej serii szósty – przegrał z nerwami.
Otwarcie turnieju zostanie zapamiętane jako długa walka z naturą. Po serii próbnej nad skocznię Schattenberg napłynęły śnieżne chmury i zaczęły się kłopoty.
Pierwsza przerwa przyszła już po dziesięciu skokach, potem po 21. Ludzie z odkurzaczami i deptacze pocili się mocno, ale efekty były mizerne. Między ich wysiłkami widzieliśmy, że słabo skoczyli Maciej Kot i Aleksander Zniszczoł, że Robert Kranjec i Taku Takeuchi byli wyraźnie lepsi.
Padła też odpowiedź na częste pytanie – kto w tym roku może pokonać Austriaków. W piątkowy wieczór była oczywista: tylko śnieg. Gregor Schlierenzauer niemal spadł z progu i zakończył lot po 103,5 m. Po lądowaniu bił brawo, wiadomo, że nie sobie. Minę miał kwaśną, nie wiedział, że seria będzie odwołana, myślał, że ten skok bezpowrotnie odebrał mu szansę na pierwsze zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni.
Jury uratowało i nadzieje Austriaków, i marzenia Gregora o sławie oraz milionie franków premii dla zdobywcy turniejowego szlema. Po 34 skokach zadecydowało o rozpoczęciu konkursu od nowa. Żałował Japończyk Daiki Ito, był liderem, skoczył 138 m.