Stoch był najlepszym z Polaków, choć rywalizację w serii KO z Kraftem przegrał. Pierwszy konkursowy skok mistrza olimpijskiego znów wyglądał nieźle – 129 m, spokojne lądowanie między gęstymi płatkami śniegu, noty wysokie, tylko gesty świadczące o bólu lewej nogi trochę postraszyły polskich kibiców.
Jego austriacki rywal skoczył jednak znakomicie – 136,5 m, wygrał pojedynek zdecydowanie. Wynik Stocha, dwunasty po pierwszej serii, dał mu awans w piątce „szczęśliwych przegranych". Piotr Żyła jako jedyny pokonał rywala, skacząc na początek 125 m, Matjaz Pungertar uzyskał 116 m.
Jan Ziobro (95,5 m) przegrał ze wszystkimi, nie tylko z ubiegłorocznym mistrzem Thomasem Diethartem. Andreas Kofler pokonał Dawida Kubackiego (115) o 20 m i prawie 39 punktów. Aleksander Zniszczoł (119 m) przegrał walkę z Jernejem Damjanem o kilkanaście punktów. Obecność w kadrze Kamila Stocha na razie pomaga kolegom umiarkowanie.
Bohaterami pierwszej konkursowej serii, tak jak i drugiej, byli trzej Austriacy: Stefan Kraft, Andreas Kofler i Michael Hayboeck, oraz Słoweniec Peter Prevc i Japończyk Noriaki Kasai. Oni nic sobie nie robili z trudów skakania w śniegu i przy zmiennym wietrze. Chciał dołączyć do nich Simon Ammann, ale upadł po lądowaniu na odległość 133 m. Został dopuszczony do drugiej serii, marzenia o pierwszej wygranej w TCS uratował tylko częściowo.
Wszyscy szczęśliwi
Pierwsze poniedziałkowe emocje polegały na zakładach, czy dojdzie do serii próbnej, czy nie dojdzie. Choć śnieg padał, to wiatr wyraźnie zelżał, optymistów przybywało. Mróz też trzymał w łagodnej normie: -6 st. Celsjusza, o 16.30 obawy, że będzie powtórka zamieszania z niedzieli, okazały się płonne.