W sobotę po 10 rano polskiego czasu, po 164 godzinach 14 minutach i 2 sekundach zmagania się z wysiłkiem i bólem Karaś wszedł na metę. Biec już nie był w stanie, bo pod koniec rywalizacji doznał zapalenia mięśnia piszczelowego przedniego. Mimo takich problemów poprawił rekord Belga Kennetha Vanthuyne’a o 18 godzin.
To nie były jedyne problemy zdrowotne Karasia podczas próby w brazylijskim Buzios. Po próbie pływackiej, podczas jazdy na rowerze, miał kłopoty z oczami. Później odnowił mu się uraz urologiczny, przez który lekarze kazali mu zejść z trasy przed rokiem w Szwajcarii. Wtedy też Karaś był pierwszy i miał olbrzymią przewagę nad rywalami. Teraz przeżywał podobne problemy, które utrudniały mu nawet chodzenie. W czasie części biegowej musiał odpocząć. Planował zrobienie około ośmiu godzin przerwy, ale na trasę wrócił już po pięciu godzinach.
Czytaj więcej
Polski triathlonista Robert Karaś pobił rekord świata w wyścigu IUTA Brazil Utra Tri na dystansie...
Za sukces w Brazylii polski triathlonista musiał póki co słono zapłacić nie tylko bólem i zmęczeniem (38 km pływania, 1800 km na rowerze i 422 km biegu), ale też finansowo. Samo wpisowe kosztowało 2300 dolarów, a do tego jeszcze z Karasiem był w Brazylii kilkuosobowy zespół, który przygotowywał mu posiłki, dbał o sprzęt (w trakcie biegu Polakowi wycięto w butach specjalne dziury, które widać na zdjęciach), leczył, a nawet dbał o aktualizowanie treści w mediach społecznościowych.
Za to wszystko organizatorzy nie przyznali żadnych nagród finansowych, a jedynie wręczyli puchary i medale w kolorach złotym, srebrnym oraz brązowym. Bardzo możliwe, że wszystkie nagrody zgarną Polacy. Na drugim i trzecim miejscu byli odpowiednio Jurand Czabański i Rafał Godzwon, którzy przez wiele godzin dotrzymywali Karasiowi towarzystwa przy pokonywaniu kolejnych okrążeń biegu.