Karaś znów próbuje pobić rekord świata na dystansie 10-krotnego Ironmana (38 kilometrów pływania, 1800 km na rowerze i 422 km biegu), wynoszący 182 godziny. W zeszłym roku na podobnej imprezie w Szwajcarii też przewodził stawce, ale lekarze kazali mu zejść z trasy. Polak ledwie trzy tygodnie wcześniej przeszedł operację jąder i podczas jazdy na rowerze wdało się zakażenie.
Teraz sytuacja się powtarza. Karaś z ogromną przewagą nad resztą stawki ukończył część kolarską, przebiegł już pierwszy z dziesięciu maratonów i zaczął kolejny, kiedy jego sztab poinformował o niespodziewanej przerwie. W nocy Karaś spał około trzech godzin, czego chyba nie miał w planach.