Organizatorzy na mecie pierwszego tygodnia wyścigu przygotowali etap królewski, zakończony wspinaczką pod Blockhaus - 10-kilometrowy podjazd o 9-procentowym średnim nachyleniu, jeden z najtrudniejszych w Apeninach. Peleton stanął u jego stóp w komplecie, grupy liderów przed najważniejszą częścią etapu wchłonęły ucieczkę.

Tempo grupie nadawali kolarze Ineos Grenadiers. 12 km przed metą kontakt z czołówką stracił Simon Yates, który kilka dni wcześniej brał udział w kraksie i mocno obił kolano. Później pękali kolejni: Pello Bilbao, Wilco Kelderman, lider Lopez. Najtrudniejszą część podjazdu rozpoczęło jedenastu kolarzy.

Pierwszy ruszył faworyt Richard Carapaz - szybko, lekko, jakby wcale nie pokonywał 14-procentowego odcinka podjazdu. Ekwadorczyka błyskawicznie dopadli Romain Bardet i Mikel Landa. Zaskoczył zwłaszcza ten pierwszy, bo do walki o różową koszulkę dla lidera klasyfikacji generalnej przed rozpoczęciem wyścigu typowali go chyba tylko Francuzi.

Wkrótce dogonili ich Jai Hindley, Domenico Pozzovivo i Joao Almeida. Finałowy kilometr był rozgrywką sześciu zawodników, którzy tak się czarowali, że pozycję lidera obronił Lopez. Finisz na Blockhausie wygrał Hindley. Kolejna rozgrywka górali w piątek, kiedy peleton wjedzie w Alpy.

Giro d’Italia
9. etap

1. J. Hindley (Australia, Bora Hansgrohe) 5:34:44, 2. R. Bardet (Francja, Team DSM) +0:00, 3. R. Carapaz (Ekwador, Ineos Grenadiers) +0:00.

Klasyfikacja generalna (po 9 z 21 etapów): 1. J. P. Lopez (Hiszpania, Trek-Segafredo) 37:52:01, 2. J. Almeida (Portugalia, UAE Team Emirates) +0:12, 3. Romain Bardet (Francja, Team DSM) +0:14, 4. R. Carapaz (Ekwador, Ineos Grenadiers) +0:15, 5. J. Hindley (Australia, Bora Hansgrohe) +0:20