Brytyjczyk odniósł drugie w tym roku etapowe zwycięstwo, a w historii Wielkiej Pętli już 28. Ma ich więc tyle samo co Bernard Hinault i tylko o sześć mniej niż Eddy Merckx, dwie legendarne postaci wyścigu. W odróżnieniu od Francuza i Belga Cavendish wygrywa tam, gdzie jest płasko. Góry będą dla niego męczarnią. Jeśli przejedzie przez Pireneje i Alpy, to tylko po to, by wywalczyć zieloną koszulkę dla najlepszego sprintera. Zdobywał ją już dwukrotnie.

W dzienniku „L'Equipe" analizę jazdy Brytyjczyka przeprowadził Eric Zabel. Według Niemca Cavendish jako jedyny ma na rowerze naturalną sylwetkę sprintera. Nikt nie ma też takiej zdolności przewidywania ruchów rywali. Idealną pozycję i sztukę antycypacji 31-letni Brytyjczyk wypracował dzięki jeździe na torze. Na igrzyskach w Rio wystartuje więc w dwóch konkurencjach torowych – omnium i wyścigu drużynowym.

Na poniedziałkowym etapie obyło się bez kraks. Hiszpan Alberto Contador wreszcie przyjechał w głównej grupie. Rafał Majka stracił półtorej minuty, ale on oszczędza się na jazdę w górach. Tam gdzie Cavendish będzie cierpiał katusze, Polak może rozwinąć skrzydła.