Kolarz grupy UAE Team Emirates tydzień temu nie dał szans rywalom podczas dwóch etapów w Alpach, później pilnował przewagi i choć oni próbowali atakować, nie poniósł żadnych strat.
Organizatorzy w niedzielę zafundowali kolarzom odcinek z trzema długimi podjazdami, ale to dopiero wstęp do najważniejszych etapów wyścigu. Ostatni tydzień rywalizacji oznacza wspinaczki w Pirenejach. Kolarze wjadą na Portet (2209 m n.p.m.) i Tourmalet (2108 m n.p.m.), środowy oraz czwartkowy etap zakończy meta na szczycie.
Sukces w takich okolicznościach wymaga nie tylko żelaznych płuc, ale także wsparcia drużyny. – Zespół to największa słabość Pogacara – przekonuje na łamach „L'Equipe" szef Cofidisu Cedric Vasseur.
Portugalczyk Rui Costa, Włoch Davide Formolo, Amerykanin Brandon McNulty i Rafał Majka to solidni górale, ale w niedzielę dali argumenty wątpiącym. Kiedy tempo grupie faworytów na przedostatnim podjeździe nadawali kolarze Ineosu Grenadiers, Pogacar został sam. Pilnował rywali i odpierał ataki – grał jak jednoosobowa orkiestra.
Majka miał prawo do chwili słabości, bo dwa dni wcześniej brał udział w kraksie. – Czuję ból, kiedy oddycham, upadłem na lewy bok i klatkę piersiową. Noga jednak podaje, a morale jest wysokie. Chcę pomóc – zapewnia Polak.