Sezon przyszedł nieco wcześniej niż zwykle, ale skoro polscy działacze wykazali chęć i determinację – Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) nie robiła przeszkód, by początek pucharowych skoków już w połowie listopada odbył się w Wiśle, na skoczni im. Adama Małysza.
Z jednej strony to przywilej i uzasadniona nadzieja na ciąg dalszy (w XXI wieku sezony inaugurowano tylko w Kuusamo/Ruce, Lillehammer, Klingenthal i Kuopio – FIS ceni stabilizację), z drugiej stały niepokój, czy jesienna aura pozwoli na rozegranie konkursów. W Wiśle wszyscy wierzą, że się uda. Nawet jeśli trzeba było w ostatniej chwili uwzględnić nagłą rezygnację wieloletniego szefa komitetu organizacyjnego Andrzeja Wąsowicza – na skutek wejścia w życie nowej ustawy o sporcie, konkretnie ustępu o obowiązku lustracji działaczy związkowych.
Były wiceprezes Polskiego Związku Narciarskiego, już jako Andrzej W., odpowiada też w sądzie z zarzutów IPN, ale nie wydaje się, żeby historia i polityka zakłóciły przygotowania do startu PŚ. Wszystkie bilety wyprzedano, pojawią się ważni goście (skoro Biuro Ochrony Rządu zażądało podania przez akredytowanych dziennikarzy numerów PESEL i imion ojców, to łatwo się domyślić, kto będzie na trybunach), tory lodowe czekają, sztuczny śnieg też (prawdziwy raczej nie spadnie), prognozy nie są złe, choć w sobotę ma padać deszcz.
Ratraki i ludzie robią swoje, Adam Małysz dogląda i swojej skoczni, i polskiej kadry. Wygląda na to, że Wisła zapracuje też na listopadowe skoki w przyszłości, choć ostatni z warunków wskazanych przez FIS – postawienie osłon przeciwwiatrowych – spełni dopiero w przyszłym roku.
Sportowcy plan na Wisłę mają podobny – dobrze wystartować, z optymizmem ruszyć w sezon, w którym będzie się działo wyjątkowo dużo. Każdy kibic skoków chyba to wie, ale warto utrwalić: po wydłużonym rozbiegu (pięć weekendów z PŚ) i przerwie świątecznej przyjdzie czas na tradycję 66. Turnieju Czterech Skoczni. W styczniu w programie są loty, z mistrzostwami świata w Oberstdorfie włącznie, krótki powrót do klasyki PŚ w Zakopanem oraz Willingen i już czas jechać do Korei Płd. na cztery konkursy olimpijskie w Pjongczangu. Po nich nowa tradycja – turniej Raw Air, wersja 2.0, i jak od lat wielki marcowy finał w Planicy.