Jeśli więc liczył, że właśnie w Oslo stanie po raz pierwszy w tym sezonie na podium konkursu o Puchar Świata, to te oczekiwania były uzasadnione. Małysz nieźle skoczył na treningu, znacznie gorzej w kwalifikacjach, ale nadzieje na dobry wynik były wciąż żywe.
Po pierwszej serii był 11. (114,5 m) ze znaczną stratą do trzeciego Norwega Toma Hilde. Prowadzili Austriacy, Gregor Schlierenzauer (125) przed Thomasem Morgensternem (122). W drugiej serii Małysz wylądował prawie w tym samym miejscu (114 m) i zachował 11. pozycję.
Czwarte zwycięstwo w tym sezonie odniósł Schlierenzauer, wygrywając też zdecydowanie Turniej Skandynawski – przed Hildem i Finem Janne Happonenem, który po słabszym skoku w pierwszej serii (111,5 m) w drugim poleciał najdalej (125,5 ). To dało mu awans z 17. na piąte miejsce.
Z Polaków oprócz Małysza tylko Kamil Stoch awansował do serii finałowej, gdzie był ostatni. To jeszcze jedno potwierdzenie, że ten sezon jest nieudany dla skoczków i trenera Hannu Lepistoe.
Za tydzień loty na mamuciej skoczni w Planicy i koniec sezonu. Trudno liczyć na eksplozję formy, której nie ma. Przed rokiem Małysz wygrał tam trzy konkursy i wyprzedził Andersa Jacobsena w walce o Kryształową Kulę. Teraz, jeśli pojedzie, będzie miał znacznie skromniejszy cel.