Pomysł legendy szwedzkiego sportu Svena Tumby, by golfiści amatorzy mieli od 1995 roku coroczne mistrzostwa świata w podziale na kilka kategorii handicapowych wciąż się sprawdza.
Tumba znalazł wsparcie w sławach golfa zawodowego – ideę wspierali od początku Arnold Palmer, Seve Ballesteros i Annika Sörenstam, obecnie patronem jest Jesper Parnevik. System rozgrywek, w którym nawet względnie niedoświadczeni golfiści mogą mierzyć się z rywalami ze świata na podobnym poziomie, wedle reguł zbliżonych do rywalizacji profesjonalistów, podziałał na wyobraźnię wielu tysięcy uczestników.
Rozgrywki WAGC toczą się już w 40 krajach, w Polsce są obecne od 19 lat. Dołączono do nich także rywalizację gości (World Amateur Golfers Invitational – WAGI) czyli entuzjastów golfa, liderów biznesu, sponsorów, osób, które mogą pomóc golfowi amatorskiemu oraz pokazują jak golf pomaga im.
W tym roku wielki finał WAGC miał miejsce w Malezji, na czterech polach graniczącego z Singapurem stanu Johor, w okolicy pełnej lasów namorzynowych. Organizacja dużych imprez golfowych to jeden ze sposobów promocji turystyki malezyjskiej, w tym kraju jest już 200 pól golfowych. W jednym z najnowszych obiektów – Forest City Golf Resort, gdzie trzy pola zaprojektowała firma Jacka Nicklausa (dwa są jeszcze w budowie), mieściło się centrum turniejowe.
Wyłoniona po kilkunastu turniejach kwalifikacyjnych oraz finale krajowym w Binowie i Choszcznie drużyna z Polski (Filip Płaszczykowski – grupa HCP 0-5, Tomasz Mach – HCP 6-10, Mikołaj Pobereszko – HCP 11-15, Rafał Pietraszyński – HCP 16-20 oraz Natalia Bussa – HCP 20-25) wygrała rywalizację trzeciego dnia (wynik łączny 280 uderzeń – pozostał rekordem turnieju), w pozostałe tak pięknie nie było, więc miejsce w środku stawki odpowiadało poziomowi gry polskich amatorów. W większości klasyfikacji wygrywali golfiści z Azji, najlepszą ekipę miał Wietnam.