Pierwszą bohaterkę biatlonowych mistrzostw już znamy. Andrea Henkel w sobotę wygrała sprint, a w niedzielę bieg na dochodzenie. Tak jak rok temu w Anterselvie jej młodsza koleżanka Magdalena Neuner, która teraz pogrzebała swoje szanse na strzelnicy. Henkel wtedy długo czekała na swoje chwile szczęścia. Zdobyła złote medale dopiero w biegu ze startu wspólnego i w sztafecie.
Kiedy w Oestersund rozpoczynała pierwszą konkurencję tegorocznych biatlonowych mistrzostw świata, sprint na dystansie 7,5 kilometra, nie była faworytką. To nie jest jej ulubiony dystans. W Anterselvie była dopiero 23. Tym razem jednak nie miała sobie równych. Strzelała szybko i bezbłędnie. Tego dnia tylko takie strzelanie dawało miejsce na podium. Ten, kto się mylił, nie mógł liczyć na medal.
Polka Magdalena Gwizdoń też strzelała celnie, była już blisko podium, ale na finiszu pomyliła trasę i zamiast pobiec w kierunku mety wbiegła w korytarz prowadzący na strzelnicę. Na mecie była siódma, ze stratą 38,7 sekundy do Henkel. Ten błąd wynikający z niewłaściwego oznakowania trasy popełniło jeszcze kilka innych zawodniczek.
W biegu na dochodzenie Gwizdoń nie poprawiła już swojej pozycji. Trzy pudła na strzelnicy sprawiły, że spadła na 12. miejsce. Pierwsze wywalczyła 30-letnia Henkel, zdobywczyni Pucharu Świata w 2007 roku i aktualna liderka. Prowadziła od startu do mety. Druga była Rosjanka Jekaterina Juriewa, która wystartowała z dziewiątej pozycji. Wicemistrzostwo świata to jej największy sukces i pierwszy medal na imprezie tej rangi.
Tak samo jak złoty medal w sprincie jej rodaka Maksyma Czudowa, który wyprzedził Norwegów Halvarda Hanevolda i Ole Einara Bjoerndalena. Wcześniej był mistrzem tylko w sztafecie.