Druga część prywatnych korepetycji z Lepistoe ma się odbyć w Wiśle, tym razem to Fin przyleci do Małysza.
– Adam nie wystartuje w Pucharze Świata w Sapporo na przełomie stycznia i lutego. Umówiliśmy się, że w tym czasie spotkamy się w Polsce. Czy to będą nasze ostatnie konsultacje czy nie, zależy od potrzeb Adama. Będziemy reagować na wyniki w PŚ – mówi „Rz” fiński trener po kilku dniach wspólnych zajęć w Lahti.
Małysz przyleciał z Finlandii do Polski wczoraj. Jeszcze będąc w Lahti, kontaktował się z prezesem PZN Apoloniuszem Tajnerem, rozmawiali również wczoraj. – Adam był zadowolony z treningów w Finlandii. Opowiadał, że znalazł tam to, czego szukał. Pracowali trochę inaczej niż z Łukaszem i wierzę, że rzeczywiście jest lepiej, bo nigdy nie robił zapowiedzi na wyrost – tłumaczy prezes PZN.
Lepistoe jest bardziej ostrożny. – Mogło być jeszcze lepiej. Z treningów jako całości jestem średnio zadowolony, bo ciągle mieliśmy przeciwko sobie pogodę. Raz ciepło, raz zimno, wiatr – mówi „Rz” Fin. – Największym zyskiem z treningów w Lahti jest to, że już wiemy, czego Adamowi brakuje. Ale co innego wiedzieć, a co innego zrobić. Trudno naprawić skoki w kilka dni, jeśli Adam pracował inaczej przez ostatnie siedem, osiem miesięcy. To jest bardzo zdolny sportowiec, wiele rzeczy łapie w lot, ale i on potrzebuje czasu – prosi o cierpliwość Lepistoe.
PZN chce mu zaproponować, by przyjechał też na zaczynające się za niewiele ponad miesiąc mistrzostwa świata i był w Libercu konsultantem Adama. Na powołanie „teamu Małysz” z własnym sztabem na razie się nie zanosi, bo sam mistrz na to nie nalega. – Adam powiedział mi, że wraca teraz do pracy z grupą, ale wie, że gdy tylko poprosi, sztab opiekujący się wyłącznie nim powstanie. Jeśli będzie potrzeba, jeszcze w tym sezonie – mówi Tajner.