Małysz i Lepistoe, czyli deja vu

Od dziś najlepszy polski skoczek będzie trenować pod okiem Fina na skoczni w Wiśle-Malince. Współpraca potrwa do igrzysk olimpijskich w Vancouver

Aktualizacja: 29.01.2009 01:26 Publikacja: 28.01.2009 22:01

Hannu Lepistoe mówił, prezes Apoloniusz Tajner słuchał, Łukasz Kruczek tłumaczył z niemieckiego

Hannu Lepistoe mówił, prezes Apoloniusz Tajner słuchał, Łukasz Kruczek tłumaczył z niemieckiego

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

– Nie ma jeszcze umowy, ale to nie jest najważniejsze. Na pewno się dogadamy. Pieniądze nie będą problemem. Siądziemy jeszcze razem z Adamem i Hannu w Wiśle, porozmawiamy o szczegółach i podpiszemy papiery – powiedział „Rz“ prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner. Lepistoe na razie niczego nie obiecuje. Na konferencji prasowej w Krakowie sprawiał wrażenie nieco zażenowanego sytuacją, w jakiej się znalazł. Cichy i jak zawsze spokojny, powiedział, że Małysz wraca na dobrą drogę, że zawodnik tak utalentowany jest zdolny do największych wyczynów. Ale nikt nie zagwarantuje, że podczas mistrzostw świata w Libercu, zaczynających się za niewiele ponad trzy tygodnie, będzie skakał jak w Sapporo. Tam zdobył dwa lata temu złoto – pod okiem Lepistoe. Kilka miesięcy temu Fin stracił pracę w Polsce, a teraz na prośbę Małysza wraca.Konferencja rozpoczęła się w siedzibie PZN o 17. Fin wylądował w Polsce trzy godziny wcześniej. Razem z nim przy stole zasiedli Tajner i Łukasz Kruczek. Prezes raz jeszcze podkreślił, że trenerem polskich skoczków pozostanie Kruczek, a Lepistoe będzie pracował tylko z Małyszem.

Szczegóły nie zostały jeszcze ustalone, choć wiadomo, że przez najbliższy tydzień w Wiśle będzie i Lepistoe, i Kruczek. Razem będą też jeździć na zawody Pucharu Świata. Fina nie zabraknie w Libercu, gdzie na normalnej skoczni Małysz będzie bronił tytułu. – Nie mam nic przeciwko temu – mówi Kruczek. – Cenię Hannu, cenię Małysza i wiem, że trzeba zrobić wszystko, by skakał jak najlepiej. A mnie z tego powodu czapka z głowy nie spadnie. – Najpierw porozmawiamy we własnym gronie, a później spotkamy się z Lepistoe, by ustalić szczegóły – mówił jeszcze przed południem prezes Tajner. Spotkanie z Finem zaczęło się około 16 i trwało godzinę, ale profesora Jerzego Żołądzia na tej naradzie nie było. Rozmawiał z Lepistoe i prezesem Tajnerem wcześniej, podczas wspólnego obiadu. Oprócz deklaracji współpracy bardziej szczegółowego porozumienia na razie nie ma.

Profesor odpowiada za przygotowanie motoryczne naszej kadry i Małysza, a Polski Związek Narciarski płaci za to sporo. Tajner podkreślał to wiele razy, tak samo jak obawy, by fiński trener nie zepsuł tego, co zrobiono wcześniej polskimi rękami. Lepistoe nie wyklucza współpracy, ale zastrzega, że potrzebuje trochę czasu, by mówić o konkretach. Z tego wynika, że Team Małysz powstanie dopiero w sezonie olimpijskim, kiedy rozpoczną się przygotowania do igrzysk w Vancouver.

Jutro pierwsze treningi Małysza z Lepistoe w Wiśle. Będą wozy transmisyjne TVN, ekipa TVP i zapewne spora grupa dziennikarzy, która przekaże wrażenia z kolejnego etapu naprawiania czterokrotnego mistrza świata.

Lepistoe pojechał tam wczoraj, zaraz po konferencji. Zamieszka w eleganckiej Willa Almira, będzie miał do dyspozycji samochód i, jak twierdzi prezes Tajner, trochę czasu, by poznać tamtejsze piękne tereny. Słowem, szykuje się idylla. Pytanie tylko, na jak długo.

[ramka][srodtytul]Nie daję żadnych gwarancji[/srodtytul]

[b]Hannu Lepistoe o pracy z Adamem Małyszem i jego szansach na sukces[/b]

[b]Rz: Pamięta pan, kiedy Adam Małysz zadzwonił pierwszy raz?[/b]

[b]Hannu Lepistoe:[/b] Trudno taki telefon zapomnieć. To było 2 stycznia. Byłem kompletnie zaskoczony, gdy Adam poprosił o pomoc w treningach. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Takiego telefonu zupełnie się nie spodziewałem.

[b]Kiedy pan doszedł do wniosku, że ta współpraca ma sens i może się pan jej podjąć?[/b]

Trochę to trwało. Rozmawialiśmy o tym z Adamem jeszcze długo, gdy przyleciał do Lahti. Miałem wątpliwości, ale udało mu się mnie przekonać. Wiem, że to wyjątkowy talent, skoczek o ogromnych możliwościach, więc wszystko może się zdarzyć. Najważniejsze, że obydwaj wierzymy w sukces.

[b]Za trzy tygodnie Małysz będzie bronił w Libercu tytułu zdobytego w Sapporo. Zdąży odnaleźć formę sprzed dwóch lat?[/b]

Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Mogę tylko mieć nadzieję. Zrobimy wszystko, by tak się stało, ale niczego nie gwarantuję. Jestem tylko trenerem, nie cudotwórcą.

[b]Wiele osób twierdzi, że teraz, gdy Małysz będzie pracował z Lepistoe, a reszta grupy z Łukaszem Kruczkiem. polskie skoki się odrodzą. Te nadzieje nie są trochę na wyrost?[/b]

Zawsze powtarzam, że skoki to sport indywidualny i takie podziały nie mają większego znaczenia. Decyduje co innego.

[b]Czy pańskie treningi z Małyszem znacząco odbiegają od tego co robił wcześniej?[/b]

Nie wiem jak trenował do tej pory, nie miałem o tym pojęcia. Każdy z trenerów ma swoje sposoby i nie ma w tym nic dziwnego. Najważniejsze, że kiedy zrobiliśmy Małyszowi badania w Lahti, wiedziałem już, że jest mocny i wiele jeszcze może osiągnąć.

[b]Od powrotu z Lahti jego skoki są coraz lepsze, a występ w Vancouver pozwała z optymizmem spojrzeć w przyszłość. Podziela pan taką opinię?[/b]

Do perfekcji mu jeszcze daleko.Wciąż brakuje mu należytej dynamiki na progu, ale jest już bliski tego, czego wspólnie oczekujemy.

[b]Gdyby w marcu ubiegłego roku, gdy podziękowano panu za pracę z polskimi skoczkami, ktoś powiedział, że szybko pan tu wróci, jaka byłaby reakcja ?[/b]

Wtedy pomyślałem sobie tylko, że coś się skończyło i tyle. Nic więcej. To już było za mną i nie było sensu do tego wracać. Ale gdyby faktycznie ktoś mi coś takiego wywróżył, to nie uwierzyłbym.

[i]— wysłuchał w Krakowie Janusz Pindera[/i][/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=j.pindera@rp.pl]j.pindera@rp.pl[/mail][/i]

– Nie ma jeszcze umowy, ale to nie jest najważniejsze. Na pewno się dogadamy. Pieniądze nie będą problemem. Siądziemy jeszcze razem z Adamem i Hannu w Wiśle, porozmawiamy o szczegółach i podpiszemy papiery – powiedział „Rz“ prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner. Lepistoe na razie niczego nie obiecuje. Na konferencji prasowej w Krakowie sprawiał wrażenie nieco zażenowanego sytuacją, w jakiej się znalazł. Cichy i jak zawsze spokojny, powiedział, że Małysz wraca na dobrą drogę, że zawodnik tak utalentowany jest zdolny do największych wyczynów. Ale nikt nie zagwarantuje, że podczas mistrzostw świata w Libercu, zaczynających się za niewiele ponad trzy tygodnie, będzie skakał jak w Sapporo. Tam zdobył dwa lata temu złoto – pod okiem Lepistoe. Kilka miesięcy temu Fin stracił pracę w Polsce, a teraz na prośbę Małysza wraca.Konferencja rozpoczęła się w siedzibie PZN o 17. Fin wylądował w Polsce trzy godziny wcześniej. Razem z nim przy stole zasiedli Tajner i Łukasz Kruczek. Prezes raz jeszcze podkreślił, że trenerem polskich skoczków pozostanie Kruczek, a Lepistoe będzie pracował tylko z Małyszem.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Inne sporty
Polacy szykują się do sezonu. Wrócą na olimpijski tor
Inne sporty
Gwiazdy szachów znów w Warszawie. Zagrają Jan-Krzysztof Duda i Alireza Firouzja
kajakarstwo
Klaudia Zwolińska szykuje się do nowego sezonu. Cel to mistrzostwa świata
Kolarstwo
Strade Bianche. Tadej Pogacar upada, ale wygrywa
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Kolarstwo
Trwa proces lekarza, który wspierał kolarzy. Nie zawsze były to legalne sposoby