Skomputeryzowane emocje trwały długo, aż do sobotniego wieczora, ale wyniki ogłoszone na scenie Teatru Polskiego w Warszawie nikogo nie zaskoczyły. Justyna Kowalczyk pewnie zdobyła złotą statuetkę Czempiona.
Trudno o lepszy sportowy rok: trzy medale olimpijskie w Vancouver, każdy w innym kolorze, Puchar Świata oraz wygranie klasyfikacji pucharowych w sprintach i na dystansach, wreszcie zwycięstwo w Tour de Ski – nawet połowa tych osiągnięć mogłaby wystarczyć do zdobycia serc kibiców.
Popularność świetnej biegaczki umocniły kontrakty sponsorskie i związane z nimi reklamy telewizyjne. Justyna Kowalczyk stała się gwiazdą w wielu wymiarach. Nagrodę dedykowała z Val di Fiemme prezesowi Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotrowi Nurowskiemu, który zginął w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem.
Wszyscy sportowcy z plebiscytowej dziesiątki (a właściwie dwunastki, gdyż laureatkami zostały także trzy brązowe medalistki z Vancouver w drużynowym łyżwiarstwie szybkim) są bohaterami wydarzeń, które dobrze zapamiętaliśmy w 2010 roku.
Okazało się, że wyczekiwane od lat pierwsze indywidualne mistrzostwo świata Tomasza Golloba było dla głosujących ważniejsze od dwóch srebrnych medali olimpijskich Adama Małysza. Drużynowo najmocniejszą reprezentację miała lekka atletyka – to ważne nawiązanie do plebiscytowej tradycji.