W obecnym Tour de Ski - miejsca w ogonie i wycofanie się wszystkich Polaków poza Justyną Kowalczyk. Kadra biegaczy i biegaczek jest w kryzysie.
Słychać tylko narzekania: że trener kobiet Wiesław Cempa nie panuje nad sytuacją, że dziewczyny nie potrafią się ze sobą porozumieć, a przede wszystkim - że Justyna ma luksusy, a za jej plecami jest przaśnie.
Szefowie Polskiego Związku Narciarskiego odpowiadają: Justyna też kiedyś nie miała nic. Pokażcie wyniki, to będą pieniądze. A wyniki są w tym sezonie zawstydzająco słabe. Nikt oprócz Kowalczyk nie zdobył jeszcze choćby punktu PŚ.
Zadziwia zwłaszcza zapaść biegaczek. Od Sylwii Jaśkowiec trudno wymagać więcej, bo to pierwszy sezon startów po wypadku, który zawrócił ją z dobrej drogi. Ale np. Paulina Maciuszek, która w poprzednim sezonie zdobywała punkty trzy razy, tej zimy najwyżej była na 49. miejscu.
Wśród polskich trenerów nie widać kogoś, kto stałby się dla młodych talentów tym, kim Aleksander Wierietielny dla Justyny. Słowak Jan Klimko, trenujący kadrę mężczyzn, na razie cudów nie dokonał. Może pora na powtórkę ze skoków, gdzie w porę sprowadzono do pracy z młodzieżą fachowców z najlepszej austriackiej szkoły: Heinza Kuttina i Stefana Horngachera. Lekko z nimi nie było, tanio też nie, ale trudno powiedzieć, że się nie opłacało.