Z polskiego punktu widzenia jeszcze jednym sukcesem był rekord skoczni Velikanka – 141 m ustanowiony w pierwszej serii przez Piotra Żyłę. Potem pół metra dalej poleciał Niemiec Marinus Kraus, ale podparł się przy lądowaniu i na honorową listę się nie dostał.
Rekordzista i koledzy: Kamil Stoch, Klemens Murańka i Maciej Kot wreszcie dali radę zdobyć drużynowo miejsca na podium, choć w połowie zawodów zanosiło się, że to zadanie za trudne, trochę zawalił swój skok Murańka. Tej zimy konkurencja była jednak silna, ekipy mocne, nawet austriackie panowanie nie było absolutne, bo złoto igrzysk poszło do Niemców.
W sobotę czwórka Stefan Kraft, Andreas Kofler, Thomas Diethart i Gregor Schlierenzauer podsumowała sukces zespołowy w najlepszy sposób: prowadzili od pierwszego skoku i mimo ataków rywali, prowadzenie bez problemów utrzymali do końca.
Polacy w połowie konkursu zajmowali piąte miejsce, przed nimi byli liderzy z Austrii, Norwegowie, Niemcy i Słoweńcy, ale różnice dawały nadzieję na zmianę kolejności. Japonia i Szwajcaria przegrywała nie tylko z Polakami, ale i z Czechami – drużynowe skakanie ma swoją logikę, dobre skoki Noriakiego Kasai i Simona Ammanna nie pomogły słabszym kolegom.
W drugiej serii wiatr po swojemu zaczął bardzo mocno przeszkadzać skoczkom, ale właśnie w tych gorszych warunkach Polacy poradzili sobie znacznie lepiej. Kot i Żyła wyprowadzili drużynę na drugie miejsce, tylko za Austriaków. Klemens Murańka tym razem utrzymał niewielką przewagę, choć Norwegowie zmniejszyli stratę do 0,6 pkt.