Ośrodek Whistling Straits w stanie Wisconsin to urodziwe miejsce do gry w golfa, ale swoje kaprysy ma. Piątkowa druga runda została po południu przerwana, bo burza była zbyt groźna.
Dla niektórych to jednak było szczęście – Matt Jones wstał w sobotę rano, zobaczył błękit nieba i promienie słońca, zrobił swoje w doskonałych warunkach: 65 uderzeń, rekord dnia (dzielony z George'em Coetzee z RPA), prowadzenie w turnieju z łącznym wynikiem -11 (łącznie 133 uderzenia), jeden punkt przed rodakiem Jasonem Dayem, dwa przed Anglikiem Justinem Rose'em – obaj też grali świetnie, rundy po 67 uderzeń.
Wicelider po pierwszym dniu, Szwed David Lingmerth skończył pracę w piątek przed burzą, z wynikiem -7 (137) zajmuje miejsce w pierwszej grupie pościgowej, którą tworzą jeszcze Amerykanin Tony Finau i Anirban Lahiri z Indii.
Jordan Spieth, tegoroczny zwycięzca Masters i US Open prowadzi kolejną grupę (rezultat łączny -6), a lider z czwartku Dustin Johnson po rundzie 73 spadł na dzielone z czwórką kolegów dziesiąte miejsce.
To były ważne wiadomości z góry tablicy wyników, na dole zaś patrzono, co zrobi Tiger Woods. Zrobił niewiele: w piątek 13 dołków, w sobotę 5, runda 73 uderzenia, plus 75 z czwartku, w sumie 148 i szybki wyjazd do domu na Florydę. „Cut", czyli odcięcie połowy uczestników po dwóch rundach dotyczyło tych, którzy uzyskali 146 uderzeń i więcej.