Rosyjski miliarder ogłosił decyzję o wycofaniu się z finansowania zespołu podczas kolacji z kolarzami na zgrupowaniu na Wyspach Kanaryjskich. Zapowiedział zawodnikom, w tym trzem Polakom: Majce, Maciejowi Bodnarowi i Pawłowi Poljańskiemu, że uhonoruje wszystkie kontrakty w 2016 roku, potem odchodzi.
Rosjanin w różny sposób uzasadnia swoją decyzję. W wypowiedzi dla magazynu „Cycling Weekly" żali się, że nikt nie chciał słuchać jego pomysłów, by zreformować kolarstwo. Od dawna powtarzał, że ta konserwatywna dyscyplina sportu „musi się zmienić albo umrze w morzu skandali".
Cel podobno osiągnięty
Tinkow skarżył się na to, że właściciele grup kolarskich czerpią korzyści wyłącznie z reklamy, a to za mało, bo zespoły zależne tylko od sponsorów nie mogą jego zdaniem długo przetrwać.
Domagał się wypracowania takiego modelu ekonomicznego kolarstwa, który zapewniałby grupom dochody, przede wszystkim z transmisji telewizyjnych. Wyścigi należy maksymalnie uatrakcyjnić, dobrym pomysłem jego zdaniem są kamerki w rowerach kolarzy. Za szczególnie groźną dla dyscypliny uważał bliską monopolu dominację firmy ASO, organizatora Tour de France, Vuelty i m.in. takich klasyków, jak Paris–Roubaix, Liege–Bastogne–Liege czy Walońska Strzała. Tinkow chciał nawet zbojkotować przyszłoroczny Tour de France, żeby pokazać, kto tu rządzi, a kto szkodzi.
Powiedział, że zainwestował w kolarstwo 60 milionów euro, najpierw sponsorując niewielką grupę Tinkoff Credit System, a potem stając się partnerem duńskiego zespołu Saxo-Bank, by w końcu w 2014 roku stać się jedynym właścicielem teamu.