Reklama

Boks: Nowa gwiazda to Joshua

W sobotę w Londynie Anthony Joshua pierwszy raz stanie do walki o mistrzowski tytuł, a w Las Vegas pożegnamy Manny'ego Pacquiao.

Aktualizacja: 06.04.2016 22:05 Publikacja: 06.04.2016 18:03

Boks: Nowa gwiazda to Joshua

Foto: AFP

Aż nie chce się wierzyć, ale większe zainteresowanie wzbudza Anthony Joshua i jego pojedynek z aktualnym mistrzem świata wagi ciężkiej, organizacji IBF, Charlesem Martinem. Amerykanin zdobył ten pas w styczniu tego roku, wygrywając w Nowym Jorku z Wiaczesławem Głazkowem.

Ukrainiec doznał kontuzji kolana w trzeciej rundzie i tym samym wciąż niewiele wiemy o możliwościach 30-letniego niepokonanego Martina (23-0-1, 21 KO). Fizycznie wygląda solidnie, mierzy 196 cm i walczy z odwrotnej pozycji, ale z nikim liczącym się w tej kategorii jeszcze nie wygrał. Ci, którzy z nim sparowali, twierdzą wprawdzie, że ma ciężkie ręce, jest inteligentny i dość szybki, ale to za mało, by stawiać na niego w ciemno w starciu z kimś tak utalentowanym jak złoty medalista ostatnich igrzysk w Londynie.

Tym bardziej że młodszy o 3,5 roku Joshua jest dziś bez porównania lepszym pięściarzem niż podczas turnieju olimpijskiego. Wtedy miał sporo szczęścia, bo na dobrą sprawę w eliminacyjnym pojedynku z Kubańczykiem Erislandy Savonem i finałowej walce o złoto z Włochem Roberto Cammarelle rezultat nie musiał być dla niego korzystny. Ale ściany pomagają gospodarzom, więc został mistrzem.

20 tysięcy biletów do hali O2 Arena sprzedano na pniu. Takiego zainteresowania wagą ciężką na Wyspach Brytyjskich nie było od czasu Franka Bruno i Lennoxa Lewisa. A teraz jest przecież Tyson Fury i wraca David Haye.

Joshua mierzy 198 cm, ma imponujący zasięg ramion (208 cm) i wszystkie walki (15) wygrał przez nokaut. W ostatniej solidną bombą na szczękę poczęstował go wprawdzie Dillian Whyte, ale rywal nie poszedł za ciosem, a Joshua szybko doszedł do siebie, odpowiedział kolejną serią i w siódmej rundzie było po wszystkim.

Reklama
Reklama

Jedno jest pewne: obaj z Martinem zarobią najwięcej w karierze. Do podziału jest 8,5 mln dolarów, z czego broniący po raz pierwszy pasa IBF Książę Karol, co zrozumiałe, zarobi więcej. Ale czy wróci do USA jako mistrz świata ?

On sam jest pewny, że tak. Wypowiada się dość buńczucznie, że rywal fatalnie się porusza i nie ma większego pojęcia o boksie. – Jest jeszcze zielony, myśli, że każdego skończy do piątej rundy. A ja poczekam spokojnie i go znokautuję – odgraża się Amerykanin. Wszystko jednak wskazuje, że to tylko gra, bo Martin prywatnie sprawia wrażenie sympatycznego faceta, jakby trochę niepasującego do bokserskiego towarzystwa.

Mistrzem świata został trochę przez przypadek. Jeszcze nie tak dawno królem wagi ciężkiej był Władimir Kliczko. Gdy niespodziewanie przegrał z Tysonem Furym, jego koronę założył Brytyjczyk. Nie przystał jednak na obowiązkową obronę pasa IBF i został go przez tę organizację pozbawiony. Dlatego w styczniowej gali na Brooklynie o wakujący pas IBF Martin walczył z Głazkowem.

Anthony Joshua mówi, że nowy mistrz tej organizacji przyleciał do Londynu po szybkie i duże pieniądze, i ma sporo racji. Wyspy Brytyjskie to dziś potężny bokserski rynek, czasem bogatszy od amerykańskiego, a Joshua to kandydat na gwiazdę, stąd intratna propozycja dla Martina.

Tyson Fury prowokuje, mówiąc, że urzędujący mistrz IBF wygra bez większych problemów. – Joshua ma fatalną pracę nóg, nie umie zadać lewego prostego, łatwo go trafić – złośliwie ocenia młodszego o rok rodaka. Ten odpowiada, że znokautuje Martina najpóźniej do piątej, szóstej rundy, robi się więc gorąco. Na razie w mediach, ale za chwilę ogień przeniesie się na ring. I o to chodzi. Nie ulega wątpliwości, że to Joshua będzie faworytem.

Żegnaj, Manny

11 miesięcy temu w Las Vegas padły wszystkie finansowe rekordy. Nic dziwnego, walczyli przecież Floyd Mayweather Jr z Mannym Pacquiao, królowie pay per view.

Reklama
Reklama

Dziś Mayweather Jr jest już na sportowej emeryturze, a Pacquiao wybiera się na nią po sobotniej walce, którą stoczy z Timothym Bradleyem. To będzie ich trzeci pojedynek. Pierwszy cztery lata temu wygrał niesłusznie Bradley, przed dwoma laty sędziowie nie mieli już wątpliwości, punktując na korzyść Pacquiao. Tym razem rekordów nie będzie, ale pojedynek może być ciekawy, choć nie brakuje pytań w rodzaju: dlaczego Filipińczyk wybrał właśnie Bradleya, a nie chociażby znakomitego Terence'a Crawforda czy Amira Khana?

Bradley przekonuje, że po treningach z Teddym Atlasem jest znacznie lepszym pięściarzem niż kiedyś. Ale 37-letni Pacquiao wygrywał z najlepszymi od wagi muszej do junior średniej i wciąż jest wielkim mistrzem. Przegrał tylko z równie wybitnymi jak on: Erikiem Moralesem, Bradleyem, Marquezem i Mayweatherem Jr. Zarobił setki milionów dolarów, jest bohaterem w swojej ojczyźnie. Pięć lat młodszy Bradley (33-1-1, 13 KO) wierzy jednak, że go pokona i zrewanżuje mu się za porażkę w ich drugim pojedynku. To przecież jedyna przegrana w jego długiej, równie pełnej sukcesów karierze.

Wioślarstwo
Polskie wiosła na fali. Nasi medaliści wrócili z mistrzostw świata w Szanghaju
Inne sporty
Kolejny sukces Polaków w Himalajach. Andrzej Bargiel zjechał na nartach z Everestu
Wspinaczka
Aleksandra Mirosław znów pobiła rekord świata. Złamanie magicznej granicy coraz bliżej
Inne sporty
Ciężar życia i okruchy szczęścia. Recenzja biografii Agaty Wróbel
Inne sporty
Polski zespół pojedzie w Rajdzie Dakar Classic legendarną ciężarówką
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama