W Amstel Gold Race mogłem inaczej pojechać sprint. Wyścig, który świetnie rozegraliśmy, przegrałem, ale pokonał mnie wielki mistrz (Philippe Gilbert – przyp. red.). W Strzale Walońskiej z Sergio Henao byliśmy za mało agresywni. W Liege-Bastogne-Liege w końcówce za bardzo zostałem z tyłu. Może psychicznie zablokowałem się po zbyt wczesnym finiszu w Amstel? Ale skończyłem na podium, też dobrze.
Wiem, że pan tego pytania nie lubi, ale czy ta udana wiosna, zwycięstwa, miejsca na podium w klasykach nie utwierdziła pana w przekonaniu, że to jest pana żywioł, a nie Tour de France, Giro czy Vuelta?
Ścigając się przez te wszystkie lata, zawsze wyznaczałem sobie odległe cele, marzenia. Nie chcę, żeby ktoś mnie szufladkował. Motywuje mnie medal olimpijski, mistrzostwa świata, każdy wielki jednoetapowy klasyk, także Giro, Tour, Vuelta. Jeżeli będzie mi dane poprawić się, otworzyć sobie drogę do zwycięstwa w jakimkolwiek z tych wyścigów, to chciałbym pójść w tym kierunku. A jestem w ekipie, w której zdobywam olbrzymie doświadczenie i wiedzę, jeżdżę u boku Christophera Froome'a. Obserwuję, jak on się przygotowuje, jak się zachowuje, motywuje zespół. To bezcenny bagaż doświadczeń. Popatrzmy, jak się rozwija Geraint Thomas. Jeździł na torze, wygrał po drodze E3 Harelbeke, a dziś jest liderem Team Sky na Giro d'Italia. On skorzystał z pobytu w tej grupie. Jeżeli w którymś momencie zauważę, że poprawiam się w jeździe na czas czy w jeździe po górach, to chciałbym powalczyć także w wielkich tourach, a Sky to grupa, która zawsze walczy o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej.
Czy w tym roku pojedzie pan w Tour de France?
Jeżeli wszystko odbędzie się zgodnie z planem, to stanę na starcie obok Chrisa Froome'a. Chciałbym być częścią zespołu, który wygrywa Tour de France, bo wierzę, że Chris tego dokona.
Kto pana zdaniem jest teraz najlepszym kolarzem na świecie? Czy właśnie Froome, a może dwukrotny mistrz świata Peter Sagan albo Alejandro Valverde, który wygrywa klasyk za klasykiem?