Najlepszy wśród konstruktorów był McLaren. Nowe rozdanie w padoku

Max Verstappen obronił tytuł mistrza świata kierowców, ale najlepszy wśród konstruktorów był McLaren. To może oznaczać początek nowej ery, skoro po 2009 roku w tej klasyfikacji wygrywały wyłącznie zespoły Red Bulla i Mercedesa.

Publikacja: 10.12.2024 04:51

McLaren czekał na mistrzostwo świata od 1998 roku

McLaren czekał na mistrzostwo świata od 1998 roku

Foto: AFP

Rekordowy, liczący 24 wyścigi, sezon dobiegł końca. Ostatnie rozstrzygnięcia zapadły w świetle reflektorów toru w Abu Zabi, chociaż mistrza świata wśród kierowców poznaliśmy już trzy rundy przed końcem zmagań.

Czytaj więcej

Max Verstappen rozbił bank

Verstappen wywalczył czwarty kolejny laur, lecz tym razem musiał wspiąć się na wyżyny umiejętności. Po prawie dwóch latach bezwzględnej dominacji jego Red Bull został bowiem strącony z piedestału i musiał uznać wyższość McLarena i Ferrari, a swoje chwile chwały w sezonie 2024 miał także Mercedes.

Max Verstappen zrównał się pod względem liczby mistrzowskich tytułów z Alainem Prostem i Sebastianem Vettelem

– Cieszę się, że jest już po wszystkim – mówił Verstappen na mecie w Grand Prix Abu Zabi, gdzie był szósty.

Holender zrównał się pod względem liczby mistrzowskich tytułów z Alainem Prostem i Sebastianem Vettelem, dystansując takie sławy jak Ayrton Senna, Niki Lauda czy Nelson Piquet, a więc ojciec partnerki Verstappena.

Czwarty kolejny tytuł oraz zakończenie tej trudnej kampanii nie były jedynymi radosnymi informacjami, bo przed wyścigiem w Abu Zabi Holender i jego partnerka Kelly Piquet ogłosili, że spodziewają się dziecka. Ich potomek za sprawą ojca oraz dziadka będzie miał w rodzinie co najmniej siedem tytułów mistrzowskich Formuły 1.

Czytaj więcej

Max Verstappen: To był niesamowity rok i trudno będzie to przebić

Pytanie, czy właśnie na siedmiu się nie skończy. Sezon 2024 pokazał bowiem, że mistrzowska machina Red Bulla zaczyna się zacinać. Właściwie tylko geniuszowi i uporowi Verstappena zespół zawdzięcza nie tylko mistrzostwo wśród kierowców, ale także miejsce w pierwszej trójce klasyfikacji konstruktorów.

Drugi kierowca ekipy, Sergio Pérez, jako jedyny z grona ośmiu zawodników czterech czołowych ekip nie wygrał wyścigu – pozostali triumfowali co najmniej po dwa razy – a wyjąwszy pierwsze sześć rund sezonu, zdobył zaledwie 49 punktów, czyli mniej, niż warte są dwa zwycięstwa.

Problemy Red Bulla zaczęły się jeszcze zimą, gdy szef ekipy Christian Horner musiał mierzyć się z odrzuconymi ostatecznie oskarżeniami o molestowanie podwładnej

Meksykanin przez tych osiemnaście Grand Prix ani razu nie dojechał do mety w pierwszej piątce. Nic dziwnego, że mimo ważnego kontraktu na sezon 2025 kierownictwo zespołu nazajutrz po GP Abu Zabi miało pochylić się nad jego przyszłością.

Problemy Red Bulla zaczęły się jeszcze zimą, gdy szef ekipy Christian Horner musiał mierzyć się z odrzuconymi ostatecznie oskarżeniami o molestowanie podwładnej. W obozie mistrzów świata toczyła się walka o władzę i wpływy – co prawda Horner i szara eminencja Red Bulla, doktor Helmut Marko, trwają na stanowiskach i wspólnie zarządzają zespołem, ale w tej współpracy nie brakuje zgrzytów. Niepokój fanów może budzić także fakt, że z ekipą żegnają się kluczowi pracownicy, jak geniusz deski kreślarskiej Adrian Newey.

McLaren zgarnął pierwszy od 26 lat tytuł w klasyfikacji konstruktorów

Widać, że idą zmiany. Poprzedni sezon upłynął na zastanawianiu się, z jaką przewagą Red Bull zwycięży w kolejnym wyścigu. Oddali wtedy rywalom tylko jedną spośród 23 rund (wygrane przez Carlosa Sainza z Ferrari zawody w Singapurze), a Verstappen ustanowił rekord 19 zwycięstw w sezonie. Tym razem fani mogli nawet zwątpić, czy Verstappenowi w ogóle uda się obronić tytuł.

McLaren, pomijając słabsze pierwsze wyścigi sezonu, stał się groźnym rywalem.

Szybki, regularny samochód w rękach Lando Norrisa i Oscara Piastriego dawał nadzieję temu pierwszemu na dopadnięcie Verstappena, lecz – poza stratami punktowymi z inauguracyjnych wyścigów – po stronie kierowcy oraz zespołu przytrafiało się zbyt wiele błędów, by skutecznie zagrozić urzędującemu mistrzowi. Ten z kolei wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję, by zgarnąć jak najwięcej punktów.

Czytaj więcej

Max Verstappen po raz czwarty mistrzem świata Formuły 1

Szczególnie trudna była druga część sezonu – od czerwcowego wyścigu w Hiszpanii Verstappen nie był w stanie wrócić na najwyższy stopień podium. Na jego szczęście konkurenci nie byli w stanie stworzyć regularnego zagrożenia – McLaren, Ferrari i Mercedes wymieniały się zwycięstwami, a w obozie najgroźniejszych konkurentów kierownictwo przez długi czas nie potrafiło podjąć trudnej, lecz koniecznej w wyścigowej walce decyzji: o postawieniu na jednego z kierowców i zobowiązanie tego drugiego, by za wszelką cenę pomagał liderowi.

Pierwszy taki ruch wykonali dopiero w Brazylii, cztery wyścigi przed końcem zmagań. Wówczas Piastri oddał Norrisowi zwycięstwo w sprincie, lecz już następnego dnia Verstappen pozbawił rywali złudzeń. Ruszał dopiero z siedemnastego pola, ale na mokrej nawierzchni popisał się wyścigowym kunsztem. Znajdował przyczepność tam, gdzie inni bali się jej szukać, i wpadł na metę pół minuty przed startującym z pierwszego pola Norrisem, który był dopiero szósty. Po dziesięciu wyścigach bez zwycięstwa wrócił na najwyższy stopień podium, żeby w kolejnym wyścigu przypieczętować tytuł.

McLaren na osłodę zgarnął pierwszy od 26 lat tytuł w klasyfikacji konstruktorów – kiedy tej sztuki dokonywali Mika Häkkinen i David Coulthard, obecnych kierowców ekipy z Woking nie było jeszcze na świecie.

Verstappen słabszym samochodem dowiózł prowadzenie do końca zmagań

Charles Leclerc wreszcie uporał się w tym sezonie z klątwą wyścigu w ojczyźnie i wygrał na ulicach Monako, dorzucając później triumf w domowej rundzie Ferrari, na włoskiej Monzy, a także wygrał w Austin. Jego zespołowy partner Carlos Sainz pożegnał się ze Scuderią wygranymi w Australii i Meksyku, zajmujący jego miejsce w przyszłym sezonie Lewis Hamilton zaś wyśrubował parę rekordów – na Silverstone zgarnął dziewiąty triumf na tym samym torze, a w Belgii przekręcił swój licznik zwycięstw w Grand Prix na 105.

Ostre starcia Verstappena i Norrisa na torze kończyły się wzbudzającymi mieszane komentarze karami, czołowe zespoły obrzucały się oskarżeniami o naruszanie regulaminów technicznych w walce o ułamki sekund

Pierwsze wygrane w królowej motorsportu zgarnął Piastri, najwyższy stopień podium odwiedzał także George Russell, a Norris z czterema triumfami udowodnił sam sobie, że potrafi wykorzystywać odpowiedni sprzęt.

Fani ekscytowali się także licznymi kontrowersjami. Ostre starcia Verstappena i Norrisa na torze kończyły się wzbudzającymi mieszane komentarze karami, czołowe zespoły obrzucały się oskarżeniami o naruszanie regulaminów technicznych w walce o ułamki sekund, Verstappen i Leclerc podpadali za niecenzuralne słowa na konferencjach, a pod koniec sezonu w słowne przepychanki uwikłali się Russell i Verstappen. Mistrz świata oskarżył konkurenta o dwulicowe zachowanie podczas przesłuchań u sędziów, a w rewanżu usłyszał, iż sam od lat zastrasza rywali na torze i nie radzi sobie z przeciwnościami.

Okoliczności, w jakich Verstappen wywalczył swój czwarty tytuł, zdają się temu przeczyć. Holender słabszym samochodem dowiózł prowadzenie do końca zmagań. Czy gdyby jeździł w McLarenie, też zdobyłby tytuł? – Tak, nawet jeszcze wcześniej. W Ferrari? Chyba podobnie. W Mercedesie byłoby trudniej – oznajmił, zapytany, czy jego zdaniem inny zawodnik wywalczyłby mistrzostwo świata za kierownicą Red Bulla, odparł: – Możecie się zakładać. Życzę powodzenia...

To, czy zdoła kolejny raz obronić tytuł, prawdopodobnie z nowym zespołowym kolegą u boku, przeciwko rozpędzonemu McLarenowi czy ekipie Ferrari z Hamiltonem w składzie, pozostaje jednak kwestią otwartą.

Rekordowy, liczący 24 wyścigi, sezon dobiegł końca. Ostatnie rozstrzygnięcia zapadły w świetle reflektorów toru w Abu Zabi, chociaż mistrza świata wśród kierowców poznaliśmy już trzy rundy przed końcem zmagań.

Verstappen wywalczył czwarty kolejny laur, lecz tym razem musiał wspiąć się na wyżyny umiejętności. Po prawie dwóch latach bezwzględnej dominacji jego Red Bull został bowiem strącony z piedestału i musiał uznać wyższość McLarena i Ferrari, a swoje chwile chwały w sezonie 2024 miał także Mercedes.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Formuła 1
Max Verstappen po raz czwarty mistrzem świata Formuły 1
Formuła 1
Deska kreślarska i notatnik pod pachą. Adrian Newey odchodzi z Red Bulla
Formuła 1
Wilk z Wall Street w owczej skórze. Kim jest Toto Wolff?
Formuła 1
Wojna domowa u mistrzów świata. Wyścigowa potęga Red Bulla trzęsie się w posadach
Formuła 1
Formuła 1. Startuje Grand Prix Bahrajnu, faworyt jest tylko jeden