Nie brakowało głosów, że ówczesna wielka gwiazda UFC w swoim bokserskim debiucie może zagrozić najlepszemu pięściarzowi bez podziału na kategorie. Naiwna wiara w nadprzyrodzone umiejętności McGregora legła w gruzach, gdy doszło do konfrontacji, ale skok na kasę okazał się więcej niż skuteczny. Obaj zarobili krocie: Mayweather Jr ponad 300 mln dol., a mistrz mieszanych sztuk walki ok. 100 mln.
Ngannou na tyle liczyć nie może, ale otrzyma najwyższe honorarium w karierze. Jego rekord to 600 tys. dol. za zwycięski pojedynek w UFC z Cirylem Gane. Teraz zgarnie kilkanaście milionów. Biorąc pod uwagę, że w zawodowym ringu debiutuje, to wypłata z rzędu tych wyśnionych.
Złudzeń w sprawie jego szans raczej nie ma. Ngannou fizycznie prezentuje się wspaniale i jest niewątpliwie atletą obdarzonym ogromną siłą, ale w starciu z tak wyrafinowanym bokserem jak Fury, który potrafił dwukrotnie pokonać przed czasem Deontaya Wildera, jego szanse na sprawienie sensacji są znikome. Rywal będzie się pewnie bawił z Ngannou jak kot z myszą i skończy cyrkową batalię wtedy, kiedy uzna za stosowne. Tak jak Mayweather Jr z McGregorem czy później z Tenshinem Nasukawą, genialnym kickbokserem.
Nie pomoże wspaniale umięśnionemu Kameruńczykowi sam Mike Tyson w narożniku, który zapewnia, że wystarczy jeden celny cios Ngannou, by świat zatrząsł się w posadach. Były mistrz UFC w walce na pięściarskich zasadach nie ma szans. – Są bliskie zera – potwierdza Usyk, który będzie walkę oglądał w Rijadzie, siedząc przy ringu.
Ci, którzy próbują wmówić światu, że sensacja jest możliwa, podkreślają, że 37-letni Ngannou przygodę ze sportami walki zaczynał od boksu, mierzy 193 cm, ma 211 cm zasięgu ramion i będzie ważył – podobnie jak Fury – ok. 117–120 kg, ale to mrzonki. Przewaga bokserskich atutów „Króla Cyganów” jest przytłaczająca.
Fury jest znacznie wyższy, ma większy zasięg, lepszą pracę nóg, znakomitą wydolność oraz sprawdzoną już odporność na ciosy. Najpierw zapewne ośmieszy Ngannou, a później go znokautuje.