Korespondencja z Londynu
Dziennikarze lubią takie mecze nazywać epickimi, choć ta definicja precyzyjna nie jest. W piątek i w sobotę pod dachem kortu centralnego oglądano jednak na pewno tenis ekstremalny pod wieloma względami: wymiany były nieprawdopodobnie szybkie, piłki celne, tempo odbić zawrotne, rotacje niezwykłe. Tylko patrzeć i bić brawo.
Czytaj także: Iga Świątek jest mistrzynią Wimbledonu
Po piątkowym zatrzymaniu gry o 23.02 czasu lokalnego, wznowili grę o 13. Hiszpan potrafił odpowiedzieć na powszechne zapotrzebowanie, czyli przedłużenie gry do pięciu setów, ale w secie decydującym kilka razy został skontrowany, tyle wystraczyło, by wygrać z Nadalem. Mecz trwał 5 godzin i 16 minut.
To są legendy tenisa (razem mają 29 tytułów Wielkiego Szlema), walczyli 52. raz, znają się doskonale. Choć niekiedy wydawali się maszynami do gryw tenisa, ich mecze mają też wymiar ludzki, bo kibice wiedzą, że miewali też złe dni, tygodnie, nawet miesiące, i potrafili po nich wrócić do wielkiej gry.