Większą szansę na sukces na Wimbledonie Radwańska miała rok później. To był pamiętny „polski Wimbledon", w którym w ćwierćfinale zagrali Jerzy Janowicz przeciw Łukaszowi Kubotowi, a Radwańska w półfinale miała za rywalkę Sabine Lisicki. Przegrała. Była zgorzkniała. Przy siatce, podając rękę Niemce polskiego pochodzenia, odwróciła wzrok. „To podanie ręki zostanie zapamiętane na lata", napisał dziennikarz „New York Timesa" Ben Rothenberg.
Czy mogło być lepiej?
Kiedy dziś podsumowuje się karierę Radwańskiej, wciąż słychać głosy, że krakowianka może czuć się sportowo niespełniona, bo nie wygrała turnieju Wielkiego Szlema. Jeszcze dwa razy była w półfinale Australian Open, raz w ćwierćfinale Rolanda Garrosa. Nie doczekała się też prowadzenia na liście rankingowej WTA. Najwyżej – po Wimbledonie 2012 – była sklasyfikowana na drugiej pozycji. Z krytyków mało kto bierze pod uwagę regularność i solidność Radwańskiej. Krakowianka przez 380 tygodni zajmowała miejsce w pierwszej dziesiątce WTA. Wśród tenisistek urodzonych po 1980 roku dłużej na szczycie utrzymywały się jedynie siostry Williams i Maria Szarapowa.
Ojcowskie pretensje
Ojciec i pierwszy trener Piotr Radwański w wywiadach powtarzał, że wielkiej szansy jego córka nie wykorzystała przez jego następcę na stanowisku szkoleniowca Tomasza Wiktorowskiego. Inni komentatorzy zarzucali sztabowi i zawodniczce, że za małą wagę przywiązuje do wzmocnienia fizycznego, że nie potrafi zmienić stylu gry na ofensywny.
Radwańska świadomie nie poszła tą drogą. – Tenis jest bardzo złożoną dyscypliną, trochę jak dziesięciobój. Z jednej strony chcemy, żeby zawodnik był silny, z drugiej, żeby zachował przy tym szybkość. Żeby miał supermoc, ale też był wytrzymały. Chcemy, żeby był stabilny i zarazem elastyczny. Mamy wymagania, które stoją w sprzeczności do siebie. A trzeba jeszcze brać pod uwagę cechy osobowościowe, temperament, nastawienie do gry. Są zawodnicy, którzy zawsze lepiej będą czuć się w defensywie i żaden trener, żadne ćwiczenia tego nie zmienią. Tomek Wiktorowski i Dawid Celt (sparingpartner, od 2017 roku mąż zawodniczki – przyp. red.) próbowali poprawić elementy, w których nie jest doskonała, ale stanowiło to dodatek do fundamentu, który zawsze miała dobry – tłumaczy „Rzeczpospolitej" fizjoterapeuta tenisistki Krzysztof Guzowski.
Pod wysokim napięciem
Radwańska zmieniła trenera na przełomie sezonu 2011/12. Relacja z ojcem stawała się coraz bardziej toksyczna. Podczas turnieju Rolanda Garrosa w 2011 roku po kłótni z nim zeszła z kortu podczas treningu w Lasku Bulońskim. Po przegranym meczu 6:7, 5:7 z Szarapową w ćwierćfinale, ojciec powiedział, że w sztabie przydałby się nie psycholog tylko psychiatra. Sporów było więcej, napięcie narastało.
Nawet po rozstaniu Radwańska musiała zmagać się z krytyką ojca. W 2013 roku wzięła udział w sesji magazynu „ESPN The Body Issue". Sfotografowana nago miała promować zdrowy styl życia. Tak też tłumaczyła udział w akcji: „Zdjęcia nie zawierają nieprzyzwoitych treści. Bardzo ciężko trenuję, by utrzymać moje ciało w formie i to jest właśnie myśl przewodnia materiału" – wytłumaczyła udział w sesji. Ojciec, nieukrywający konserwatywnych poglądów, uznał ten akt za „niepotrzebny". Po tym wydarzeniu Radwańska została wykluczona z grona ambasadorów akcji „Nie wstydzę się Jezusa".