Takie zwroty akcji zdarzają się rzadko, nawet w meczach kobiet. W pierwszym secie dominacja Sereny Williams była totalna, obie wyglądały jak swe przeciwieństwa z poprzednich spotkań - w Azarence nie było nic z dominatorki, która pokonała Elise Mertens, a Serena wyglądała zupełnie inaczej niż podczas spotkania z Cwetaną Pironkową, gdy męczyła się od początku prawie do końca. Wynik pierwszego seta (6:1) oddaje to, co działo się na korcie. W tym momencie wydawało się, że historia się powtórzy i Białorusinka - podobnie jak w jedenastu poprzednich meczach w Wielkim Szlemie - przegra z Sereną Williams.