Wygrał faworyt, na którego stawiali tenisowi eksperci, ale początek meczu tego nie zapowiadał. Austriak, jakby świadomy tych oczekiwań, wyszedł na kort spięty, fatalnie serwował, stracił swoje podanie już w trzecim gemie, potem jeszcze raz i szybko przegrał seta. Zverev panował absolutnie, zaczął finał zupełnie inaczej niż dwa poprzednie mecze z Hiszpanem Pablo Carreno-Bustą i Chorwatem Borną Coriciem.
W drugim secie długo nic się nie zmieniało, Niemiec prowadził już 5:1, ale w tym momencie pozwolił Thiemowi wyjść z okopów. Austriak pierwszy raz przełamał podanie rywala, doprowadził do stanu 4:5 i seta wprawdzie nie wygrał, ale zyskał rzecz bezcenną: wiarę, że jeszcze nie wszystko stracone. I na tym kapitale zbudował zwycięstwo, najpierw w secie trzecim a potem czwartym i piątym.