Było więcej emocji, niż w meczu otwarcia, ale polska rakieta numer 1 miała znacznie więcej argumentów w ręku, niż doświadczona Niemka. W zasadzie przeważała od pierwszego gema, choć były chwile, gdy musiała walczyć przede wszystkim z małymi zacięciami swego tenisa, także na starcie, gdy przy własnym serwisie przegrywała 0-40, by wygrać kolejno pięć piłek.
Najwięcej atrakcji dostarczył z pewnością gem ostatni, czyli dziewiąty w drugim secie. Świątek prowadziła 5:3, podawała rywalka. Z tego podania wiele nie wynikało, return Polki zwłaszcza przy drugim serwisie siał spustoszenie w obronie Siegemund, więc po chwili na tablicy widniał wynik 40-0 dla Igi. Trzy piłki meczowe.