Początek wieczornych wydarzeń na stadionie im. Manolo Santany był co najmniej wybuchowy. Najpierw Iga Świątek zakończyła asem udaną walkę o pierwszy gem, potem Ash Barty uznała, że nie może być gorsza, na początek posłała dwa asy, ale między nimi popełniła trzy podwójne blędy serwisowe, więc ryzyko się nie opłaciło. 2:0 dla Polki, chwilę później 3:0.
Porównanie dwóch agresywnych stylów gry było niewątpliwie intrygujące, tym bardziej, że grała mistrzyni Roland Garros'19 z mistrzynią Roland Garros'20, że obie na kortach ziemnych miały długie zwycięskie serie. Prowadzenie Polki 3:0 nie oznaczało jednak słabości Australijki, Barty uspokoiła nieco wymiany, poprawiła celność serwisu i dość szybko wyrównała na 3:3.
Przy stanie 5:5 to Iga Świątek na chwilę straciła skuteczność podania, trzy podwójne błędy serwisowe musiały wystarczyć liderce rankingu światowego, by objąć prowadzenie 6:5 i po obustronnej wymianie mocnych forhendów wygrać 7:5. Po dziewięciu wygranych meczach i 18 setach, w końcu polska mistrzyni przypomniała sobie smak niepowodzenia na kortach ziemnych.
Ciąg dalszy był równie interesujący, choć już raczej z australijskiego punktu widzenia: Ash Barty wciąż demonstrowała swą znaną zdolność do jednoczesnej gry mocnej i kombinacyjnej. Przełamała podanie Świątek w trzecim gemie, potem obroniła się nawet w sytuacji, gdy serwowała, ale Polka prowadziła 40-0. Mądrze kierując grą pokazała Idze, że to jeszcze nie ten czas, by wygrała. Różnicę tworzył pierwszy atakujący serwis i znakomita aktywna obrona Barty. Optymiści mają jednak podstawy, by twierdzić, że Świątek jest całkiem blisko nr 1 na świecie.
Rywalką Australijki w ćwierćfinale będzie Czeszka Petra Kvitova (12. WTA), która kilka godzin wcześniej pokonała Weronikę Kudermietową z Rosji 6:3, 4:6, 6:4. Poniedziałkowe mecze 1/8 finału wygrały także Szwajcarka Belinda Bencic (7:6 (7-2), 4:3 i krecz Ons Jabeur) i Hiszpanka Paula Badosa.