Byli rozstawieni z numerem 7, w rankingu światowym są deblem numer 12, od dawna nie wygrali z rywalami z czołówki klasyfikacji. W stolicy Katalonii najpierw pokonali oryginalną parę: Chorwata Mario Ancicia i Niemca Mischę Zvereva, następnie wygrali z rutyniarzami Simonem Aspelinem (Szwecja) i Julianem Knowle (Austria) – to ósma para świata, wreszcie trafili na Amerykanów, byłych liderów.
Bliźniacy z USA wygrali w 50 minut. Polacy mieli tyle samo asów co zwycięzcy, pozostałe wskaźniki pokazywały różnice – największa była w rubryce: wykorzystane szanse przełamania serwisu. Bryanowie mieli ich pięć, wykorzystali trzy, polski debel na sześć prób miał zero skuteczności. Może w Rzymie będzie lepiej.
Finał singla w Barcelonie nikogo nie zaskoczył. Rafael Nadal znów pokonał Davida Ferrera, ale seta stracił. Mistrz wygrał tam po raz czwarty, tak jak podczas Masters Series w Monte Carlo. Na razie drugi tenisista świata broni zdobytych przed rokiem punktów ze stuprocentową skutecznością. Kto liczy zwycięstwa Nadala na kortach ziemnych, ten doliczył się wygranej nr 103 w ostatnich 104 meczach.
Od poniedziałku na kortach w Rzymie zaczyna się kolejny turniej z cyklu Masters. Nadal będzie miał trudne zadanie. Zagra pierwsza dziewiątka rankingu ATP. Gdyby nie kontuzja kostki Tomasa Berdycha, rywalizowałaby cała dziesiątka.
W Monachium przypomniał o sobie inny znany specjalista od gry na kortach ziemnych Chilijczyk Fernando Gonzalez, który wygrał w finale z Włochem Simone Bolellim.