Gilles Simon na swój sposób pokazał radość z pokonania znakomitego rywala. – To po raz drugi był przypadek – powiedział, zapytany, jak ocenia swoje kolejne zwycięstwo nad Rogerem Federerem.
Skromność skromnością, ale Francuz zrobił wiele, by wykorzystać niepewność Szwajcara, zwłaszcza w drugiej części meczu. Doskonale serwował, umiejętnie się bronił, śmiało atakował, gdy widział szansę wygrania piłki. To tenisista, który umie się skoncentrować na zadaniu, choć może nie budzić takich emocji jak inni. Nie ma wzrostu Djokovicia, polotu Federera, siły Nadala czy wyobraźni Tsongi. Gra metodycznie, ustala w myśli zagranie i precyzyjnie wykonuje plan.
Federer przyznał, że trochę się bał o swoje plecy, nie serwował z pełną siłą, wziął środki przeciwbólowe. – Wydawało mi się, że dam radę, nie udało się i pozostaje mi teraz myśleć tylko o kolejnym meczu. Plecy jednak nie bolą. Powinno być lepiej – mówił.
Dziś Szwajcar gra z Roddickiem. Jeśli ma się powtórzyć efektowna historia sprzed roku: przegrana z Fernando Gonzalezem, a potem cztery gładkie zwycięstwa, to musi wygrać.
[srodtytul]Rosną szanse Del Potro [/srodtytul]