Kroniki mówią tak: w dwóch poprzednich meczach tych drużyn dwa razy wygrała Hiszpania, zwycięstwa odniosła u siebie na kortach ziemnych. W 1926 roku był to ćwierćfinałowy mecz grupowy zakończony wynikiem 3:1. W 2003 tenisiści tych krajów też grali w ćwierćfinale, ale obowiązywał już system pucharowy. Hiszpanie prowadzili 2:0, potem rywale wyrównali na 2:2, zwycięski punkt zdobył jednak Carlos Moya, a nie Gaston Gaudio.
Argentyna walczy dzielnie w rozgrywkach od 1923 roku i przez te lata zdołała po raz trzeci dojść do finału. Dwa poprzednie, oba na wyjeździe, przegrała. Hiszpanie mają staż dłuższy o dwa lata i osiągnięć też więcej: pięć finałów, dwa wygrane – w 2000 i 2004 roku.
Historia z pewnością podpowiada wynik, lecz tym razem w Mar del Plata chyba nie trzeba słuchać historii. Jest kilka powodów, by sądzić, że Argentyńczycy mogą po raz pierwszy wywalczyć najcenniejszy puchar drużynowego tenisa. Najważniejszy to ten, że w finale nie będzie Rafaela Nadala. Najlepszy tenisista świata odniósł kontuzję kolana podczas turnieju Masters Series w hali Bercy w Paryżu, nie wyleczył jej na Masters Cup w Szanghaju i nie mógł przyjechać na starcie w Argentynie.
Bez Nadala Hiszpania traci połowę mocy, a to nie koniec kłopotów kapitana Emilio Sancheza – nie byli w stanie grać także Tommy Robredo i Juan Carlos Ferrero, formę stracił Nicolas Almagro. Do Mar del Plata pojechali zatem David Ferrer (nr 12 w rankingu ATP), Fernando Verdasco (16), Feliciano Lopez (31) i debiutant Marcel Granollers (56), a w rezerwie znalazł się Santiago Ventura (121). – Na miałem planu B na wypadek kontuzji Nadala – mówił zmartwiony kapitan Sanchez.
Szanse Argentyny wzrosły jednak nie tylko na papierze. Liderem drużyny jest przecież 20-letni Juan Martin del Potro (9. ATP), który w ostatnich miesiącach stał się rewelacją ATP Tour. Wygrał cztery turnieje, zakwalifikował się do Masters, wykonał skok w rankingu, jakiego dawno nie widziano. Drużyna kapitana Alberto Manciniego ma jeszcze jednego mocnego singlistę – Davida Nalbandiana (11), który pod koniec roku także przypomniał sobie dobre czasy. Skład uzupełniają Jose Acasuso (48) i Agustin Callieri (60), również z niezłym bilansem w Pucharze Davisa.