W sobotę Polka zaczęła turniej od zwycięstwa nad Tamarine Tanasugarn z Tajlandii 4:6, 6:3, 6:2. Dzień później pokonała 6:4, 6:3 Kaię Kanepi z Estonii. W obu spotkaniach miała chwile, gdy trzeba było drżeć o wynik.
To cała tegoroczna Agnieszka Radwańska: trochę bardziej nerwowa, nierówna, wciąż pełna tenisowego polotu, ale też skłonna do wahań formy i nastrojów. Mecz z Tanasugarn gorzej zaczęła, lepiej skończyła. Spotkanie z Kanepi rozpoczęła świetnie, prowadziła 4:0, by nie wykorzystać kilku piłek na wygranie kolejnego gema i oddać całą przewagę.
Przewidywanie, kiedy odmieni losy gry, jest trudne, ale na szczęście wciąż to potrafi. Estonce ukradła zwycięstwo w pierwszym secie, gdy było 4:4. Zaatakowała serwis rywalki, przyspieszyła wymiany i udało się. Kolejnego seta zaczęła jednak od serii przegranych piłek i było już 1:3, gdy znów się przebudziła. Pięć zwycięskich gemów przebiegło tym razem szybko.
Nagroda za sukces będzie taka, że z Venus Williams Agnieszka zagra najprawdopodobniej na centralnym korcie ośrodka w Key Biscayne. Mecz z tak mocną tenisistką w takich warunkach niesie poważne wyzwania, ale może nie trzeba się bać. Na razie są na remis, choć w ostatnim meczu w US Open 2008 lanie było solidne – 6:1, 6:3 dla Amerykanki.
W turnieju nie ma już więcej Polek i Polaków. Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski nieoczekiwanie szybko przegrali pierwszy mecz deblowy, tak samo krótko trwało zastępstwo, jakie w ostatniej chwili dostały Klaudia Jans i Alicja Rosolska. Agnieszka Radwańska z Agnes Szavay przegrały także wspólnie w deblu, ale mają usprawiedliwienie – wygrały mecze singlowe. Węgierka może się chwalić, że wyrzuciła z turnieju Anę Ivanović.