Po naszym tenisowym światku krąży już żart, że zaczynający się 18 maja turniej Warsaw Cup będzie można nazwać nieoficjalnymi mistrzostwami świata Polski i Polonii.
Na pewno zagrają w nim obie siostry Radwańskie, jedną z czterech tzw. dzikich kart dostanie Marta Domachowska, przyjazd zapowiedziały też dwie tenisistki o słowiańskiej urodzie, które w ostatnim tygodniu narobiły najwięcej zamieszania w WTA Tour.
W finale turnieju w Charleston, na zielonej amerykańskiej mączce i z pulą nagród milion dolarów, nieoczekiwanie zmierzyły się córka polskiego piłkarza, który wyjechał szukać szczęścia w Danii, i córka polskiego historyka, który wyjechał szukać szczęścia do Niemiec. Dziewiętnastoletnia Sabine Lisicki z Berlina pokonała w dwóch setach rok młodszą Caroline Wozniacki z Odense, zdobyła pierwszy tytuł w WTA Tour i powiedziała po finale, że chce być kiedyś numerem jeden na świecie. Na razie awansowała z 63. na 43. miejsce. Wozniacki ma już cztery turniejowe zwycięstwa, 11. miejsce w najnowszym rankingu i jest jedną z najmocniej promowanych gwiazd młodego pokolenia.
[wyimek]12 turniejów WTA Tour odbyło się w Warszawie. Pod nazwą Warsaw Cup by Heros w latach 1995 – 2000 i J&S Cup w 2002 – 2007[/wyimek]
Obie mają za 3,5 tygodnia zagrać na kortach Legii. Start w turnieju rangi Premier z pulą nagród 600 tysięcy dolarów zapowiada też Chinka Jie Zheng, która właśnie awansowała na najwyższe w karierze 16. miejsce. I na razie tylko tyle wiadomo w sprawie obsady.