Dobrze, gdy na Myśliwieckiej sport przesłania walkę na słowa. Po drugiej stronie ulicy, w studiu radiowej Trójki, Agnieszka Radwańska została ambasadorem elegancji firmy Longines i przy okazji jeszcze trochę ponarzekała na Warsaw Open, ale parę godzin później usiadła w loży obok ławki siostry i pomogła jej wygrać z Marią Korytcewą.
Ukrainka gra solidnie, od dwóch lat jest w pierwszej setce na świecie. Z Urszulą już dwa razy wygrała, oba mecze na kortach ziemnych. Rewanż się udał.
Gdy Urszula przegrała drugiego seta, po trybunach poszedł cichy szum: może siostry Radwańskie spieszą się już do Paryża? Trzeci set udowodnił, że nie. Agnieszka weszła nawet na kort w roli trenera, gdy trzeba było przerwać serię nieudanych zagrań na początku decydującego seta.
Wtorek ucieszył także tych, którzy kibicują Danieli Hantuchovej. Słowaczka nic nie traci z wrodzonej wiotkości, ale z hiszpańską szkołą tenisa przebijanego, którą modelowo reprezentowała Nuria Llagostera Vives (gorsza kopia Arantxy Sanchez-Vicario) wygrać potrafiła. Dzisiejszy mecz Słowaczki z młodszą Radwańską nie powinien być nudny.
Wśród wygranych, choć nie na korcie, jest także Marta Domachowska. Już pożegnała się z Wielkim Szlemem w Paryżu, ale trener Paweł Ostrowski przyniósł wiadomość, że wszystko się zmieniło – po rezygnacji Yung-Jan Chan z Tajwanu znalazło się jedno miejsce w drabince turnieju głównego (Polka była pierwszą rezerwową).